Folia euforia

dzikajablon55

Pozostałe z projektu miejskiego kolorowe rulony folii samoprzylepnej ujrzały znów światło dzienne. Istna euforia. W międzyczasie wyklejamy ściany tekturowego domku, o którym wkrótce. Szczególnym powodzeniem cieszyła się folia transparentna – wycięte przez Milo kształty powędrowały na okno, i abstrakcyjne kompozycje i małe koty zrobione specjalnym dziurkaczem. Szyby zaświeciły kolorami, a do wieczora słyszałam już tylko tęskne pytanie: „Mamo, kiedy będzie blask?” Czekałyśmy na słońce i barwne ślady na podłodze…

dzikajablon56

dzikajablon58

dzikajablon57

Reklama

Nadchodzą warsztaty

dzikajablon50

Już niedługo podwójna oferta: informacje o nadchodzących warsztatach dla przedszkolaków oraz warsztatach dla rodziców szukających inspiracji i pomysłów na domowe zajęcia twórcze. Zaglądajcie na bloga i stronę Dzikiej Jabłoni, wypatrujcie ulotek w klubokawiarniach dla rodziców z dziećmi i… szykujcie się na czerwiec!

Przestrzeń pracy i wyrażania

dzikajablon49

Za moich czasów (jak to brzmi…) przestrzenią ekspresji własnego „ja” była szyba drzwi własnego pokoju (jeśli się miało własny), na której mnożyły się naklejki, albo słomiana mata nad tapczanem, nakłuta zdjęciami, plakatami, wycinkami z młodzieżowych gazet. W moim przypadku jeszcze śpiewnik z tekstami piosenek i chwytami do gitary, który raz chciała mi ocenzurować babcia :) A przestrzenią pracy (pozalekcyjnej) było – dość standardowo – biurko, zbyt mocno przecież unurzane w szkolnym kontekście.

Dziś więc o miejscu pracy i wyrażania. Czy Wasze dzieci mają własną przestrzeń, w której mogą tworzyć i eksperymentować? Jako stałe miejsce pracy Milo obrała sobie duży pokój i zaanektowała prawie połowę wielkiego stołu (do pracy i do jedzenia, to zależy). To jej biuro. Stół dotyka parapetu, więc i połowa parapetu należy do niej. Gazetki, kolorowe papiery, tuzin pudełek z narzędziami do tworzenia, podkładka – by stół jeszcze pożył dłużej, jednak. Jej pokój jest głównie terenem zabawy. Natomiast fascynuje mnie to, że często miejscem pracy Milo staje się to akurat, gdzie przebywa człowiek. Jeśli mam robotę w kuchni, Milo ciągnie swój dobytek i rozkłada się na kuchennym stole. Nasze przestrzenie pracy się wówczas pokrywają. Łazienka za to ma niezmienny status laboratorium i służy eksperymentom, szczególnie związanym z wodą.

To taka moja refleksja, że warto podchodzić do sprawy elastycznie, udostępniać dziecku różne miejsca zależnie od potrzeb. Ale ważną rolę spełnia jednak stałe miejsce w domu, które może użytkować bez względu na wszystko i czuć się jak u siebie. Wystarczy na początku odpowiednio je zorganizować i zabezpieczyć (tym samym zminimalizować nasze lęki o podłogę, ściany czy politurę), a kiedy dziecko w danej chwili najdzie ochota, by tworzyć, bez wielkich przygotowań i pomocy dorosłego będzie mogło pracować samodzielnie. Zgódźmy się też na przestrzeń większego formatu – można udostępnić na stałe jedną ścianę na bazgroły albo pomalować fragment farbą tablicową. Mój postulat więc to: samodzielność, wolność i poczucie bezpieczeństwa w miejscu pracy :)

Czysta ekspresja

dzikajablon47

Relacja z kolejnych piątkowych warsztatów w przedszkolu ZdrowoJeż. Malowanie na tkaninie, negocjowanie przestrzeni na wspólnym terenie, poszanowanie pracy drugiej osoby, a także doznania sensualne – konsystencja i temperatura farby, faktura materiału. Akcent na proces twórczy i eksperyment. Malowanie pędzlami o zróżnicowanej grubości (największe wzięcie mają te szerokie, bo pozwalają na rozmach), wałkami, stemplami oraz rękami i stopami. Jedni w zapamiętaniu malują sobie ręce, inni z pasją mieszają kolory, niektórzy kląskają stopami w rozlanej farbie i lądują na pupie ze śmiechem. Zaskoczenie, że można inaczej i więcej niż przy stoliku na kartce A4. No i brudzenie dozwolone, a nawet mile widziane :)

dzikajablon46

dzikajablon41

dzikajablon43

dzikajablon44

dzikajablon45

Tektura przeciw inwazji plastiku

dzikajablon39

Wczoraj wieczorem, po kilku godzinach konstruowania tekturowego piętrowego domu z poddaszem (dla koni), gdy już tylko nos wystawał spod kołdry, usłyszałam: Mamo, jak to dobrze zrobić coś samemu… A nie tylko te domki ze sklepu. Radość – ziarno zostało zasiane… :)
A dla was przekonywanie dziecka, że tektura (czy inne materiały) i własna robota jest super, też bywa czasochłonne?
Walka przeciw globalnej inwazji plastiku trwa!

Przygody Supci

dzikajablon37

Dzieciaki potrzebują czasem narracji. Wieczorem, niespodziewanie, narodziła się Supcia i powstały Przygody Supci. Milo sama wymyśliła opowieść i zilustrowała ją grubym flamastrem. W porę pochwyciłam wątek (dość luźna historia) i zapisałam tekst – książka gotowa!

A zaczyna się tak…

Supcię ugryzł w głowę duch. Posmarowałam kremem i nic nie bolało.

dzikajablon38

Razem się śmiałyśmy z tego parasola. I Supcia się okropnie śmiała.

dzikajablon30

Bawiłyśmy się w stary grzebyk. Razem – ja i Supcia.

dzikajablon36

Był słoneczny dzień. Spotkałyśmy takiego pieska, a on był smutny.

dzikajablon32

Byłyśmy z kotkiem, Supcia i ja, patrzyliśmy na górę, a tam taka kula. Myśleliśmy, że na nas spada. A ona spadła na ziemię.

dzikajablon35

Miałyśmy z Supcią dwudziestu przyjaciół. I wszyscy się do siebie przytulali.

dzikajablon34

Burakowy kwiatek sam jadł buraki i Supcia okropnie się z tego śmiała.

dzikajablon33

Było aż dwadzieścia marchewek, i ja wszystkie umyłam. I Supcia potem zjadała, bo ona uwielbia marchewki. Została jej jedna marchewka.

dzikajablon31

Kochałyśmy się, Supcia i ja. I koniec.

Abstrakcyjnie

dzikajablon21

Fajnie jest czasem nie odnosić się do natury i figuracji, nie wymyślać zadań, nie kalkulować, nie dumać nad tematem, tylko chwycić to, co jest akurat pod ręką (np. waciki kosmetyczne, papierowy talerzyk na przyjęcie, skrawki materiałów, kolorowy papier), pociąć i rzucić na stół. Po prostu bawić się kształtami i fakturami. Milo pracowała lekko, bez namysłu, w skupieniu. Abstrakcyjnie :)

Warsztaty w plenerze

dzikajablon28

W słoneczny dzień aż się prosi, by przenieść się z zajęciami w plener. Kilka dni temu współorganizowałam warsztaty plastyczne w przedszkolu ZdrowoJeż w Warszawie. Dla dzieci – świetna odmiana i zaskoczenie. Pozostawiony na widoku kosz z niespodziankami skutecznie nęcił i kusił towarzystwo. Dzieciaki zaciekawione i gotowe do pracy zasiadły przy stole na placu zabaw.

dzikajablon25

dzikajablon27

dzikajablon29

dzikajablon26

Celem warsztatów było dać dzieciom możliwość doświadczenia różnorodności materiałów i tworzenia prac na zróżnicowanych formatach (każde dziecko miało inny, niepowtarzalny kształt kartonu). Było miejsce na pracę zarówno indywidualną jak i grupową, czego efektem końcowym były dwie duże wspólne układanki złożone z gotowych „puzzli”. Świetne połączenie zajęć artystycznych i zabawy na powietrzu :)

dzikajablon22

dzikajablon24

dzikajablon23

Słownik wyrazów obcych

dzikajablon17

Dalej nadaję językowo. Pamiętacie ten czas, pełen wzruszenia, kiedy dziecko zaczyna mówić i stara się opisywać świat tak jak potrafi (najczęściej po tym jak już padnie legendarne mama)? Obserwujemy i doceniamy jego starania, chwalimy i wspieramy, a czasem najzwyczajniej pękamy ze śmiechu. Nowe słowa w ustach naszego dziecka są absolutnie PIĘKNE, NIESAMOWITE, TAJEMNICZE… Nasz pierwszy „słownik wyrazów obcych” i „rozmówki” (bo trzeba przecież przetłumaczyć to „na nasze”, żeby się dogadać) zawiera takie słowa jak: brumba (po polsku ptak), ugigu (plac zabaw) czy – moje ulubione czarodziejskie – alila (konik).

Dzieciakom w starszym wieku też nie brakuje inwencji. Radzą sobie z czasownikami (trombować czyli grać na trąbce) czy zawodami (lamperz czyli elektryk). Słowotwórstwo kwitnie. Młodszak vs. starszak. Gra figularska – gra w robienie różnych figur. Sklep lodziarski. Wiadomo o co chodzi:) Tak mi się przypomniało w głowie, że lubię tą czekoladową budyń. Ćwiczenia z logiki: Wiadomość to jest takie coś, co się wiadomi.Tata coś zrobił i Milo jest z niego dumna: Tato, ale jesteś naucznik!

Łapmy takie odkrycia i znaleziska, bo mają to do siebie, że szybko przemijają! Dziecko się rozwija i co chwila przyzwyczajamy się do kolejnego osiągnięcia. Ja obsesyjnie zapisuję różne takie. Aż pewnego dnia wkrada się abstrakcyjne myślenie: Słyszę w twoim uchu krasnoludki. Robią właśnie miodowe przyjęcie :)

Zabawy słowami

dzikajablon16

Praktycznie codziennie wygłupiamy się ze słowami, ich brzmieniem i znaczeniami. Milo uwielbia gimnastykować język i chętnie podejmuje różne lingwistyczne tropy. A czasem to my podążamy za nią. Zwykłe rymowanki (tu sprawdza się zasada, że im bardziej bez sensu, tym zabawniejsze) świetnie rozwijają kreatywność dziecka, a także wyklaskiwanki rytmów i sylab, wspólne klaskanie, tupanie i inne hałasy idące w parze ze słowami wypowiadanymi na głos piszczącym lub grzmiącym tonem. Z młodszymi można ćwiczyć proste wyrazy dźwiękonaśladowcze (np. pamparampam, trututu, bambambam, szaszasza, etc., czy inne, charakterystyczne w umuzykalnianiu metodą Gordona).

Słowne akrobacje i rytmiczanki nie tylko wpływają na zdolności językowe i muzyczne, ale rozwijają w dziecku poczucie humoru i dystansu. Przydaje się ta właściwość w cięższych bojach i sytuacjach konfliktowych – dziecko zaprawione w zabawach słowem jest bardziej skłonne rozwiązać daną trudność za pomocą żartów i… mina rozbrojona. Można się razem pośmiać :)

U nas do kanonu weszły „gry tożsamościowe”, co polega na przyjmowaniu na krótszą (kilka minut czy godzin) lub dłuższą (do kilku tygodni) chwilę innej tożsamości, należącej do postaci z bajki lub kompletnie wymyślonej postaci. Nie wiem jak u Was, ale nasze mieszkanie jest „zaludnione” wyimaginowanymi postaciami. Kiedy Milo staje się kimś innym, należy się wówczas do niej zwracać np. mała czerwona wyścigówko, literko A, gadający psie, stworzenie, piękna istoto, Piotrusiu, mały koteczku. Czasami zapominam do kogo mówię…

Niezmiernie bawią mnie „rozmowy w poprzek”. Dwa przykłady:

  • – Chodź, położymy się spać do łóżeczka kochanego…
  • – Nie kochanego. Strasznego!
  • – Do cieplutkiego…
  • – Nie cieplutkiego. Zimnego!
  • – A może zwierzaki pobawią się w Stary niedźwiedź mocno śpi?
  • – Może pobawią się w Nowy niedźwiedź się obudził.

Elegancka porcelana

dzikajablon14

Ozdabianie naczyń dla domowej restauracji to jedna z naszych wieloetapowych zabaw. Najpierw wizyta w kuchni – czujnie oglądamy wzory i zdobienia. Plastikowe dziecięce naczynia posłużą do odrysowania kształtów – im bardziej zróżnicowane i nietypowe, tym lepiej.

dzikajablon12

dzikajablon13

Wycięte naczynia z kartonu dowolnie ozdabiamy: mazakami, kredkami, wydzierankami, jak kto woli. Na koniec najlepsze! Wizyta w restauracji – uroczysty obrus i elegancka porcelana. Podano do stołu…

dzikajablon15

Domowe galerie

dzikajablon11

Chcę Was zachęcić do eksponowania prac Waszych dzieciaków w całym domu, o ile to możliwe :) Oprócz tego, że to napawa je dumą, to sprawia, że bardziej się identyfikują ze swoją pracą i ją szanują, szczególnie gdy biorą aktywny udział w tworzeniu ekspozycji. Mają poczucie, że robią coś ważnego, że ich głos się liczy.

Nasze domowe galerie mają roboczy charakter i są dość nietrwałe. Prace czasami się nawarstwiają albo są zastępowane nowszymi. Niektóre wystawy są okresowe, np. związane ze świętami czy innymi specjalnymi okazjami. Potem znikają. U nas do mocowania sprawdza się papierowa taśma, ale być może patafix jest najlepszy, bo nie brudzi ścian i nie zrywa tynku :) Wersja elegancka – można oprawić w kolorowe passe partout, ramy, antyramy, (byle nie z szybą – ze względów bezpieczeństwa lepsza będzie plexi). Jeśli im pozwolimy, maluchy mogą samodzielnie zarządzać swoją galerią prac. Montujemy sznurek wzdłuż ściany na całej jej długości i wysokości osiąganej przez małą rączkę. Prace można wieszać za pomocą klamerek/żabek do bielizny. Zabawa i satysfakcja gwarantowana.

dzikajablon9

dzikajablon10

dzikajablon8

Na koniec zupełnie rozbrajająca prośba mojej córki: „Mamo, chciałabym, żebyś kupiła mi prawdziwy mikrofon”. Odnalazłam ten wątek na jednej z jej prac. Marzenia :)

dzikajablon12

Wieszadło

dzikajablon6

Pewnego dnia wchodzę do sypialni… Milo bardzo zajęta. Wieszaki, które lada dzień miały wywędrować na śmietnik, niespodziewanie stały się materiałem do stworzenia wyjątkowej instalacji. Pomogłam w ekspozycji. I jeszcze odrobina nastrojowego światła…

dzikajablon5

dzikajablon7

Patyczki na szczęście

dzikajablon2

Patyk wciąż znajduje u nas nowe wcielenia i zastosowania. Dziś o patyczkach. Tym razem zagościła paczka kolorowych gotowców. Zaś wersja dla cierpliwych lodożerców – kolekcjonować patyczki po lodach przez dłuższy czas i pomalować na różne kolory. Układanie. Budowanie. Muzykowanie. Sortowanie według kolorów, etc. Dużo, dużo radości :)

dzikajablon4

dzikajablon3

Sklep lodziarski

dzikajablon20

Pozwoliła! Pozwoliła! Tak Milo powitała otwarcie sezonu na lody, gdy w końcu dostała moją zgodę :) I jej małą główkę natychmiast zaprzątnął dylemat czy wybrać te na patyku, w wafelku czy w pucharku. Ze sklepu czy własnej roboty? A może sorbety. Trudna decyzja…

Tymczasem przypomniała mi się jedna z naszych pierwszych papierowych zabaw – lody ze sklepu lodziarskiego. Najpierw papier i nożyczki, potem kolorowa folia samoprzylepna, a na koniec nanibna konsumpcja. Powyżej dość sfatygowane lody, niestety tknięte zębem czasu :)

Strach na pliszki

dzikajablon1

Długi majowy weekend płynnie przeszedł w tygodniowy pobyt. Dzień przed wyjazdem posialiśmy trawę w ramach „rewitalizacji” zapuszczonego ogrodu. Na pożegnanie pojawił się strażnik ziaren czyli strach na pliszki. Bardzo straszny?