Pierwszy raz zdarzył nam się kalendarz adwentowy pełen niespodzianek, własnoręcznie wykonany, wspólnymi siłami, na szybkiego, totalnie recyklingowy, inspirowany projektem pierwotnie znalezionym w przepastnym internecie (zgubiłam źródło) i twórczo zinterpretowanym. Cieszy i budzi ciekawość. Nie było innej opcji niż napakowanie go niespodziankami. W okienkach czają się dziewczyńskie skarby (gumki, spinki, figurki, balony, koraliki do nawlekania, brokat sypki, kilka lizaków). Z dzisiejszym porankiem oficjalnie zaczęłyśmy odliczanie do świąt. Jedynka już trafiona :)
Pewnie już macie swoje kalendarze, ale spóźnialskim tylko przypomnę, że ta opcja jest jedną z najtańszych: tektura, rolki po papierze toaletowym, spinacze, cienka bibuła, papier pakowy, klej, piórko (na dym z komina), no i niespodzianki według uznania i możliwości!
Super!
Miesiąc niespodzianek, co za obfitość :)
piękne!
:)
Bardzo mi się podoba Twój kalendarz. Zrobimy taki w przyszłym roku. U mnie na blogu jutro będzie nasz kalendarz. W tym roku debiutujemy z kalendarzem i już widzę, że będziemy się świetnie bawić :)
Nasz debiut też. Zabawa już od rana, gdy budzi mnie wołanie: „Maamaa, niespodzianka!!!” – nie ma rady, muszę wstać i razem otwieramy :) Pomysł z internetu, tyle że źródło zgubiłam, a Córka umaiła projekt po swojemu :) Uściski!
W tym roku chyba się pokuszę na taki niespodziankowy kalendarz tylko gdzie ja tyle rolek znajdę na 2 dzieciaków :D
zacznij zbierać :) młoda coś nowego zapragnęła i oczywiście z prezentami, będziemy kombinować!