Ze spaceru nad rzeką przyniosłyśmy szczapy drewna, pozostałości niedawnych prac nad mostkiem z dachem pokrytym gontem. Na malowniczym moście fotograf uwieczniał młodą parę w ślubnych portretach, a Milo postanowiła sportretować różne dziwolągi rozcierane z plasteliny. Niepotrzebne nikomu deseczki stały się doskonałymi podkładkami do stworzenia obrazków i zyskały tym samym drugie życie.
Kolorowe ptaki spotkały się na plotki i zajęły tereny zielone w liściach rachitycznej winorośli. Po chwili zaproponowałam Milo przeniesienie ich do plenerowej galerii pod dachem – okno nadało się do ekspozycji idealnie. Ciekawe jak poczuły się nasze plastelinowce w towarzystwie żubrów powstałych lata temu w technice sgraffito, w pracy inspirowanej podlaską tkaniną dwuosnowową… ;-)
Znacie kogoś kto mógłby do nich dołączyć? Zapraszamy!
Plastelinowce cudne w swej cudaczności no i w klimacie recyclingowym – naszym ulubionym ;)
A murale na froncie domu piękne – to chyba dzieło mamy?
Mamy i taty ćwiczenie techniczne sprzed lat!! :)
Piękne ! Bajkowe wylepianki na uroczym naturalnym podkładzie … i w bardzo urokliwej scenerii :) Plastelina to też jedna z Kinii ulubionych ‚technik’ jednak ograniczana z racji rozprzestrzeniania się po mieszkaniu w trybie ekstremalnie szybkim i pozostawiania po sobie niezliczonej ilości kolorowych i tłustych plam ;))
O, znam te tajemnicze lepiące grudki rozłażące się po całym domu ;-) Tym razem działamy w plenerze, więc więcej swobody.