Bio art i badania nad chlorofilem / Przyroda pod lupą

dzika-jablon714a

Przy okazji badań nad chlorofilem zdarzyło się spontaniczne połączenie biologii i sztuki w nurcie „bio art”. Zaproszeniem do zabawy było parę wyskubanych liści z balkonowego ogródka podanych na talerzu oraz mocno zaimprowizowane kuchenne stanowisko młodego botanika-badacza. Milo bezzwłocznie przystąpiła do eksperymentów w duchu poszukiwania odpowiedzi na jedno z podstawowych pytań Dlaczego liść jest zielony? Na początek oglądała przez lupę listki z wierzchu i od spodu, dzieląc się ciekawymi obserwacjami przyrodniczymi w mikrokosmosie (nerwy liścia, włoski na powierzchni, wypukłości, brzeg liścia).

Tłukąc, ucierając, zgniatając i przecierając, Milo poznała metodę ekstrakcji, a wydobyty chlorofil wspaniale zademonstrował swoje właściwości barwiące. Przy okazji rozmawiałyśmy o naturalnych i sztucznych barwnikach, rozcieńczałyśmy ekstrakt i przelewałyśmy do naczynek. A kiedy spadła kropla zieleni na papier, Milo była już tylko o krok od odkrycia, że chlorofilem można pisać i malować.

Przydał się więc patyk bambusowy i kroplomierz do stworzenia malunków z chlorofilowych plam łączących się w tajemnicze kształty. Doświadczenie tak się dziecku spodobało, że po 3 dniach usłyszałam prośbę o powtórkę :) Eko-praca malarska znalazła miejsce we własnoręcznie zrobionej książce o przygodzie w przyrodzie, o której napiszę w następnym odcinku z cyklu Przyroda pod lupą :)

dzika-jablon714b

dzika-jablon714c

dzika-jablon714d

dzika-jablon714f

dzika-jablon714g

dzika-jablon714e

dzika-jablon714h

dzika-jablon714i

dzika-jablon714j

dzika-jablon714k

dzika-jablon714l

dzika-jablon714m

dzika-jablon714o

Wpis powstał w ramach projektu przyrodniczego Przyroda pod lupą. Jeśli chcecie poznać jeszcze więcej pomysłów na zabawy przyrodnicze, sprawdźcie co słychać u innych uczestniczek projektu. Wakacyjnych inspiracji z pewnością nie zabraknie :)

1

Reklama

Buraczana sztuka

dzika-jablon647

Malowaliście kiedyś burakami? Nie przyszło mi to do głowy aż do wczoraj, kiedy Milo stworzyła galerię buraczanych obrazków na kuchennych deskach do krojenia. Buraczany spontan zaczął się niewinnie, w przebłysku jakimś, inspiracji intensywnie różową plamą soku na blacie, w tajemniczym kształcie i ciekawości rąk… Chwilę potem pochwycony plaster buraka, potraktowany jak środek artystycznej ekspresji.

Na drewnie objawiły się nie święte wizerunki, lot wesołej pszczoły i kaktus w oknie. Podczas gdy jedni doświadczali, utrwalali kolor na skórze i odciskali pieczątki na różnych powierzchniach, inni przygotowywali buraki do pieczenia. Na zdrową kolację. Ale nie poszło tak gładko, bo plastry buraka po raz kolejny okazały się inspirujące. Układały się we wzory na blasze i piętrzyły w wieże. Na koniec wylądowały jednak w piekarniku, a twórczyni nurtu malarskiego burakami zapragnęła odpocząć :)

dzika-jablon-buraki

dzika-jablon647a  dzika-jablon647c

dzika-jablon647f

dzika-jablon647e

dzika-jablon647h

dzika-jablon647b

dzika-jablon647g   dzika-jablon647k

dzika-jablon647i

Przy okazji – buraki pieczone w plasterkach, podane z rukolą, oliwą z oliwek i octem winnym – pycha!!!

Galeria Czary Mary

dzikajablon517a

Czary Mary, niech wyjdzie Coś…! Takim zaklęciem Milo czarowała rzeczywistość przez niemal dwie godziny, a zebrała się w nim ekscytacja, ciekawość i oczekiwanie. Przepis jest prosty. Bawimy się (na mokro i na gęsto) kolorami i kształtami. Ściskamy dwie kartki – czystą i tą świeżo pokrytą farbami lub dwa obrazki licami do siebie. Dociskamy dłońmi, całymi rękami aż po łokcie. Wymawiamy zaklęcie i… odklejamy. I już! Każdy gest jest sam w sobie eksperymentem. Można tuż przed samym ściśnięciem dorzucić coś ekstra do środka – przy odpowiedniej gęstości farby otrzymamy dodatkowe efekty fakturowe :) Acha, brudzimy się! Żeby doświadczać jeszcze intensywniej, żeby było jeszcze więcej zabawy!

A gdy już czarowniczka lub czarownik odpocznie, a prace wyschną, można pobawić się w robienie galerii. My eksponowanie i aranżowanie lubimy bardzo i galerie ścienne są u nas niemal w każdym pomieszczeniu. Czasem mobilne i niekiedy przemijające, innym znów razem aż nazbyt ekspansywne… :) Ale czym jest niepokojący exodus zabawek z pokoju dziecięcego czy niekontrolowany rozrost wystawy prac naszej pociechy (anektujący na przykład sypialnię rodziców czy toaletę) wobec radości malującej się na szelmowskiej twarzy małego twórcy! Życzę dobrej zabawy :) Niech wyjdzie Coś!

dzikajablon518

dzikajablon519e

dzikajablon518c

dzikajablon519d

dzikajablon522

dzikajablon524b

dzikajablon520

dzikajablon522b

dzikajablon521

dzikajablon525b

dzikajablon521b   dzikajablon523

dzikajablon524

dzikajablon525

Loka zaklęta w węża

dzikajablon448
Tektura idzie w parze z wyobraźnią. Są takie dni, kiedy postanawiam posprzątać kartonowe opakowania walające się w domowych przestrzeniach drugiej kategorii i… nagle z pomocą przychodzi dziecko. Zabrania wyrzucać. Rzuca pomysł. Mnóstwo pomysłów. Wymyśla nową postać i opowiada historię… Bierzemy się do pracy. Do zabawy!

Nie pamiętam co było na początku: nazwa czy kształt. Loka. Loka… wąż. Widziałyśmy węża z tektury w zasobach wizualnych Teatru Małego Widza i zachciało nam się zrobić takiego ruchomego, z kilkuczłonowym ciałem, a części jego mocowane na guzikach. Więc tektura poszła w ruch, wycięte prostokąty z zaokrąglonymi rogami wypełniły małe obrazki, w większości abstrakcyjne wzory i mazy. Jeden przedstawiał dziewczynę, być może Lokę właśnie. Kolejny etap to nakłucie tekturek, zszycie po dwie sztuki mocną nitką na brzegach i przymocowanie guzików (poszukiwanie ich w czeluściach ponadstuletniego domu to jeszcze odrębna historia, prawdziwa wyprawa, a piszę to ja – wielka fanka guzików). Pracy z wężem niedużo, ale pole do popisu dla dziecięcej wyobraźni ogromne!

  • Ruchomy gad – wykorzystanie ruchomości struktury
  • Wąż-girlanda – zabawa w ozdabianie ścian (brr!)
  • Ciało węża jako środek transportu – wagony zasiedziały kurczaki, kucyki i wesoła ferajna o wielkich oczach (nie wiem dokąd pojechali!)
  • Wężowa joga i akrobacje pod sufitem – ulubiony set :)

Przeniosłyśmy się z zabawą do ogrodu – historia węża zyskała wówczas bardziej adekwatny kontekst. Zasłuchałam się w baśniowy wątek improwizowany przez Milo na żywo… Loka zaklęta w węża to w rzeczywistości dziewczyna, która została zaczarowana za swą ciekawość. W dzień jest wężem. Noc zaś przywraca dziewczynie jej dawną postać. Smutna to opowieść. Nie dowiedziałam się bowiem jak można zdjąć czar. A mina węża nietęga, nieprzyjazna. Na ostatnim zdjęciu dziewczyna-gad zwija się w kłębek i szykuje do snu… aż do momentu przemiany. Normalnie mam dreszcze :)

dzikajablon445

dzikajablon446

dzikajablon447

dzikajablon447b

dzikajablon449

dzikajablon450

dzikajablon451

dzikajablon452

dzikajablon452b

dzikajablon453

dzikajablon454

Bogowie i hybrydy

dzikajablon121

Zabawa w hybrydy i fantastyczne zwierzęta to nieograniczone pole do eksperymentów z wyobraźnią i słownymi kalamburami, a zarazem gwarancja dobrej zabawy i wybuchających śmiechem uczestników – małych i dużych. Można zacząć od wycinania lub wydzierania zwierząt z gazet o tematyce przyrodniczej i łączyć dowolnie, podmieniając im głowy, kończyny czy tułowia. Działać razem w ramach wspólnej pracy lub ogłosić konkurs na najśmieszniejsze zwierzę… Jak dziecko się „wkręci”, rysowanie czy malowanie hybryd może się okazać naturalną kontynuacją ćwiczeń z tworzenia kolażu. Naprawdę polecam :) Dla chętnych – sięgnijcie po starożytne mitologie, szczególnie egipską. Roi się w niej od podobnych – boskich – postaci.

U nas zabawa w stwórcę nowych gatunków fauny (i nie tylko) przyjęła się natychmiast. Nawiedzają nas takie postacie jak: kotozając, kotopies, wężostwór, kotolisolew, niedźwiedziokot, a nawet dziewczynka-pies i chłopiec-słońce. A nieprawdopodobna istota ze zdjęcia otwierającego dzisiejszy post wygląda niczym azjatycki bóg z wieloma kończynami: ni to zając, ni słoń, z kwiatami zamiast rąk, piuropuszem czy skrzydłami, kto to wie…? Oto kilka obrazków z nieistniejącego bestiarium.

dzikajablon122 dzikajablon123 dzikajablon124 dzikajablon125 dzikajablon126 dzikajablon127 dzikajablon128 dzikajablon129

Ciekawe, jakie zwierzęta powstaną w Waszych domach?

Wieści z Tekturowego Domku

dzikajablon96

Obiecałam, że napiszę o Tekturowym Domku. Przygoda z nowym domem dla koni przebiega etapami, skokowo, a jej tempo jest raczej niespieszne, by nie powiedzieć nawet rozlazłe. Ale od początku. Zamarzył się domek zrobiony własnoręcznie z kartonu. Rodzice pomogli z koncepcją i konstrukcją: parter i pierwsze piętro (poddasze) ze skośnym dachem. Materiał wyjściowy: tektura. Ścianki sklejone skoczem – mocno, by przetrwały niejedną zawieruchę w dziecięcym pokoju :) Okna wycięte po obu stronach. W planach schody, meble, wystrój wnętrz – wiadomo.

No i popłynęliśmy w stronę koloru. Skrawki wycięte nożyczkami z ząbkami anektują powierzchnię ścian dzień po dniu. Kumulacja wrażeń wizualnych, feeria barw. Wspólna zaczarowana praca…

dzikajablon91 dzikajablon92 dzikajablon93 dzikajablon95

I wzór na perskie dywany do living roomu :)

dzikajablon94

Taniec pszczoły

dzikajablon84

We wczorajszym przedstawieniu Milo była pszczołą. Dzień wcześniej przygotowałyśmy skrzydła i żółty strój, co prawda bez typowych czarnych pasków na grzbiecie jak u Pszczółki Mai. Przepis na „szybkie” skrzydła wygląda w skrócie tak, że można je odrysować (zmniejszyć lub powiększyć w skali) od zwykłych skrzydeł anielskich z hipermarketu, sprzedawanych na pęczki przed świętami i jasełkami. Poszłam po najmniejszej linii oporu i skopiowałam nie tylko kształt, ale i sposób mocowania.

Materiał: tektura, gumka, ostre narzędzie (lub długopis) do zrobienia dziurek, przez które przewlekamy na koniec gumkę, mazaki, kredki, a nawet kreda tablicowa (do rozcierek). Powierzchnia skrzydeł była obszarem naszej wspólnej pracy i polem eksperymentów formalnych :) Było wesoło. To nic, że, koniec końców, nie przypominają skrzydeł pszczoły…

dzikajablon83

dzikajablon87

Efekt końcowy i zbliżenie na mocowanie. Ważne: pośrodku skrzydła muszą się zginać!

dzikajablon85

dzikajablon86

I taniec pszczoły :)

dzikajablon88

Konstrukcja w procesie

dzikajablon75

Dziś o tym, że warto odrzucać własne stereotypowe oczekiwania co do efektu pracy dziecka oparte wyłącznie na estetyce. Jeśli rodzic pozwoli sobie na taką otwartość, stanie się czujniejszy w wyłapywaniu takich aktywności dziecka, które w swej istocie są twórcze, a nie mieszczą się w szufladce „estetyczne” czy „ładne”.  Do takich klasyfikacji – a co za tym idzie – oczekiwań, jesteśmy niestety przyzwyczajani od początku, a kultura masowa jeszcze je w nas wzmacnia.

Moja propozycja na jeden dzień (i do końca świata) jest więc taka: nie oczekujmy od naszych dzieci, że efekt ich pracy twórczej będzie estetyczny, że malunki będą ładne, odtąd dotąd i wszystko jak należy (jak trawa to zielona, a przecież słońce jest żółte, dlaczego namalowałeś czerwone niebo? itd.). Odrzućmy pojęcia i naszą wiedzę. Dajmy spokój po prostu. Nie oczekujmy niczego poza dobrą zabawą. I zostawmy dzieci w spokoju – nie psujmy im zabawy swoimi dorosłymi, poukładanymi sugestiami. Nic tak bardzo nie osłabia intensywności przeżycia, bezpośredniego doświadczania jak oczekiwania na temat rezultatu. Bądźmy tu i teraz, nie w przyszłości!

Pokazuję przykład zabawy w malowanie (czegokolwiek, bo temat był jedynie pretekstem, który i tak zagubił się po drodze). Można powiedzieć: Ale brzydkie, takie smutne, bure maziaje. Dlaczego to dziecko nie zrobiło czegoś ładnego? Ano tak. Jak się zmiesza wszystkie kolory (stara to prawda), to wyjdzie szaro-brązowy buras :) Milo akurat zachwyciła się możliwością brania farby we własne ręce, wywalała wszystko z pojemników i zawzięcie mieszała. Liczyło się jej przeżycie, a nie efekt. Sami rozumiecie, nie? :)

dzikajablon76 dzikajablon77 dzikajablon78 dzikajablon79

Efekt końcowy, który aż tak bardzo się nie liczy :)

dzikajablon80

Huśtawki dla koni

dzikajablon71

Dziś o huśtawkach dla koni i kucyków. Konie są członkami naszej rodziny. Z końmi trzeba się liczyć. I codziennie bawić się w konie :) Milo bardzo dba o potrzeby koni, które zaanektowały jej pokój niemal w całości. Konie rulez! Nie dość, że potrzebują mieszkania, basenów, placów zabaw, szkoły, kina, wernisaży, wycieczek i poszukiwania skarbów, kolejek górskich, podróży morskich… to czasem mają ochotę się pohuśtać i podyndać. Huśtawki są więc powracającym hitem. Niektóre, zaimprowizowane z podręcznych materiałów (typu rajstopy, skarpeta, kawałek papieru, patyk) służą tylko przez chwilę lub dwie. Inne goszczą na stałe. Pokazuję więc wersję light i wersję dla konstruktorów. Co kto woli.

dzikajablon69

Przyjaciel kucyków huśta się samotnie i wygląda nieśmiało z papierowego pudełka. Prototyp tej huśtawki stworzyła Milo całkiem sama. Widać wyraźnie sposób mocowania – banalnie prosty w swej istocie :) Czyli dwuskładnikowa konstrukcja z opakowania po jajkach i folii samoprzylepnej (lub taśmy klejącej). Czas pracy: 2 minuty.

dzikajablon70

Drugi koniec taśmy mocujemy do stolika lub szafki. Dynda? Dynda.

dzikajablon72

Wersja dla zaawansowanych wymaga pomocy dorosłych, przy czym akcenty rozkładają się tak: 60% to wkład rodziców w stworzenie konstrukcji i pozostałe 40% to pole do popisu dla dekoratora/dekoratorki obiektu.

Materiały i narzędzia:

  • tekturowe pudełko
  • słomka do picia
  • patafix lub plastelina
  • zszywki i zszywacz
  • mocny klej do papieru
  • naklejki/folia samoprzylepna/mazaki/farby do ozdobienia
  • nożyk do cięcia papieru (do rąk rodziców)

Nożyk przyda się, bo tektura ma tę cudowną właściwość, że w miejscu, gdzie delikatnie przejedziemy nożykiem (nie przecinając do końca), doskonale się odkształca, zgina, formuje. Konstrukcja: solidna podstawa, „rusztowanie” huśtawki (wzmocnione u podstawy) z dziurkami w odpowiednich miejscach, żeby przełożyć przez nie słomkę, oraz siedzisko (według dowolnego kształtu, u nas – podwójne) do podwieszenia. Dekoracja: wzory i motywy greckie, celtyckie, odciski dłoni, stemplowanie, gąbkowanie, rysunki ołówkiem czy mazakami – pełna dowolność. Sposób połączenia części widoczny na zdjęciach. Szczegóły i zbliżenia. Gdyby jednak ktoś potrzebował tutoriala – chętnie sporządzę. Fajną alternatywą będzie też huśtawka szmaciana, na sznurku albo zwykły hamak :)

dzikajablon73

dzikajablon74

Aha, koniom się podobało :)

Trzy wazony

dzikajablon62

Na fali przygotowań do przedszkolnego przedstawienia z okazji połączonego Dnia Matki i Dnia Ojca trafiły mi się dziś niespodzianki – Milo przygotowała trzy wazony pełne kwiatów i ozdobiła nimi pokój. Prawdziwie wiosenno-letni prezent :) Prosty zestaw podręczny: papier, nożyczki z ząbkami i bez, taśma klejąca, wstążka do kwiatów, mazaki. Emocje Milo wielkie i widok bezcenny, gdy z językiem na brodzie wycinała papier…

dzikajablon64

dzikajablon63

Nadchodzą warsztaty

dzikajablon50

Już niedługo podwójna oferta: informacje o nadchodzących warsztatach dla przedszkolaków oraz warsztatach dla rodziców szukających inspiracji i pomysłów na domowe zajęcia twórcze. Zaglądajcie na bloga i stronę Dzikiej Jabłoni, wypatrujcie ulotek w klubokawiarniach dla rodziców z dziećmi i… szykujcie się na czerwiec!

Przestrzeń pracy i wyrażania

dzikajablon49

Za moich czasów (jak to brzmi…) przestrzenią ekspresji własnego „ja” była szyba drzwi własnego pokoju (jeśli się miało własny), na której mnożyły się naklejki, albo słomiana mata nad tapczanem, nakłuta zdjęciami, plakatami, wycinkami z młodzieżowych gazet. W moim przypadku jeszcze śpiewnik z tekstami piosenek i chwytami do gitary, który raz chciała mi ocenzurować babcia :) A przestrzenią pracy (pozalekcyjnej) było – dość standardowo – biurko, zbyt mocno przecież unurzane w szkolnym kontekście.

Dziś więc o miejscu pracy i wyrażania. Czy Wasze dzieci mają własną przestrzeń, w której mogą tworzyć i eksperymentować? Jako stałe miejsce pracy Milo obrała sobie duży pokój i zaanektowała prawie połowę wielkiego stołu (do pracy i do jedzenia, to zależy). To jej biuro. Stół dotyka parapetu, więc i połowa parapetu należy do niej. Gazetki, kolorowe papiery, tuzin pudełek z narzędziami do tworzenia, podkładka – by stół jeszcze pożył dłużej, jednak. Jej pokój jest głównie terenem zabawy. Natomiast fascynuje mnie to, że często miejscem pracy Milo staje się to akurat, gdzie przebywa człowiek. Jeśli mam robotę w kuchni, Milo ciągnie swój dobytek i rozkłada się na kuchennym stole. Nasze przestrzenie pracy się wówczas pokrywają. Łazienka za to ma niezmienny status laboratorium i służy eksperymentom, szczególnie związanym z wodą.

To taka moja refleksja, że warto podchodzić do sprawy elastycznie, udostępniać dziecku różne miejsca zależnie od potrzeb. Ale ważną rolę spełnia jednak stałe miejsce w domu, które może użytkować bez względu na wszystko i czuć się jak u siebie. Wystarczy na początku odpowiednio je zorganizować i zabezpieczyć (tym samym zminimalizować nasze lęki o podłogę, ściany czy politurę), a kiedy dziecko w danej chwili najdzie ochota, by tworzyć, bez wielkich przygotowań i pomocy dorosłego będzie mogło pracować samodzielnie. Zgódźmy się też na przestrzeń większego formatu – można udostępnić na stałe jedną ścianę na bazgroły albo pomalować fragment farbą tablicową. Mój postulat więc to: samodzielność, wolność i poczucie bezpieczeństwa w miejscu pracy :)

Czysta ekspresja

dzikajablon47

Relacja z kolejnych piątkowych warsztatów w przedszkolu ZdrowoJeż. Malowanie na tkaninie, negocjowanie przestrzeni na wspólnym terenie, poszanowanie pracy drugiej osoby, a także doznania sensualne – konsystencja i temperatura farby, faktura materiału. Akcent na proces twórczy i eksperyment. Malowanie pędzlami o zróżnicowanej grubości (największe wzięcie mają te szerokie, bo pozwalają na rozmach), wałkami, stemplami oraz rękami i stopami. Jedni w zapamiętaniu malują sobie ręce, inni z pasją mieszają kolory, niektórzy kląskają stopami w rozlanej farbie i lądują na pupie ze śmiechem. Zaskoczenie, że można inaczej i więcej niż przy stoliku na kartce A4. No i brudzenie dozwolone, a nawet mile widziane :)

dzikajablon46

dzikajablon41

dzikajablon43

dzikajablon44

dzikajablon45

Przygody Supci

dzikajablon37

Dzieciaki potrzebują czasem narracji. Wieczorem, niespodziewanie, narodziła się Supcia i powstały Przygody Supci. Milo sama wymyśliła opowieść i zilustrowała ją grubym flamastrem. W porę pochwyciłam wątek (dość luźna historia) i zapisałam tekst – książka gotowa!

A zaczyna się tak…

Supcię ugryzł w głowę duch. Posmarowałam kremem i nic nie bolało.

dzikajablon38

Razem się śmiałyśmy z tego parasola. I Supcia się okropnie śmiała.

dzikajablon30

Bawiłyśmy się w stary grzebyk. Razem – ja i Supcia.

dzikajablon36

Był słoneczny dzień. Spotkałyśmy takiego pieska, a on był smutny.

dzikajablon32

Byłyśmy z kotkiem, Supcia i ja, patrzyliśmy na górę, a tam taka kula. Myśleliśmy, że na nas spada. A ona spadła na ziemię.

dzikajablon35

Miałyśmy z Supcią dwudziestu przyjaciół. I wszyscy się do siebie przytulali.

dzikajablon34

Burakowy kwiatek sam jadł buraki i Supcia okropnie się z tego śmiała.

dzikajablon33

Było aż dwadzieścia marchewek, i ja wszystkie umyłam. I Supcia potem zjadała, bo ona uwielbia marchewki. Została jej jedna marchewka.

dzikajablon31

Kochałyśmy się, Supcia i ja. I koniec.

Abstrakcyjnie

dzikajablon21

Fajnie jest czasem nie odnosić się do natury i figuracji, nie wymyślać zadań, nie kalkulować, nie dumać nad tematem, tylko chwycić to, co jest akurat pod ręką (np. waciki kosmetyczne, papierowy talerzyk na przyjęcie, skrawki materiałów, kolorowy papier), pociąć i rzucić na stół. Po prostu bawić się kształtami i fakturami. Milo pracowała lekko, bez namysłu, w skupieniu. Abstrakcyjnie :)

Warsztaty w plenerze

dzikajablon28

W słoneczny dzień aż się prosi, by przenieść się z zajęciami w plener. Kilka dni temu współorganizowałam warsztaty plastyczne w przedszkolu ZdrowoJeż w Warszawie. Dla dzieci – świetna odmiana i zaskoczenie. Pozostawiony na widoku kosz z niespodziankami skutecznie nęcił i kusił towarzystwo. Dzieciaki zaciekawione i gotowe do pracy zasiadły przy stole na placu zabaw.

dzikajablon25

dzikajablon27

dzikajablon29

dzikajablon26

Celem warsztatów było dać dzieciom możliwość doświadczenia różnorodności materiałów i tworzenia prac na zróżnicowanych formatach (każde dziecko miało inny, niepowtarzalny kształt kartonu). Było miejsce na pracę zarówno indywidualną jak i grupową, czego efektem końcowym były dwie duże wspólne układanki złożone z gotowych „puzzli”. Świetne połączenie zajęć artystycznych i zabawy na powietrzu :)

dzikajablon22

dzikajablon24

dzikajablon23

Elegancka porcelana

dzikajablon14

Ozdabianie naczyń dla domowej restauracji to jedna z naszych wieloetapowych zabaw. Najpierw wizyta w kuchni – czujnie oglądamy wzory i zdobienia. Plastikowe dziecięce naczynia posłużą do odrysowania kształtów – im bardziej zróżnicowane i nietypowe, tym lepiej.

dzikajablon12

dzikajablon13

Wycięte naczynia z kartonu dowolnie ozdabiamy: mazakami, kredkami, wydzierankami, jak kto woli. Na koniec najlepsze! Wizyta w restauracji – uroczysty obrus i elegancka porcelana. Podano do stołu…

dzikajablon15