Alchemia smaków / Dziecko na warsztat

dzikajablon619zzz

Nadszedł ten dzień! Dziecko na Warsztat i globalna odsłona listopadowa. Nie tak dawno początek zabawy na blogu Projekt Londyn 2014, a tu już trzeci miesiąc projektu, który przyciągnął i zaangażował niemal 50 mam :) Po nauce i eksperymentach przyszedł czas na warsztat kulinarny. Wiele naszych działań w kuchni (nie tylko ściśle kulinarnych) naturalnie wpisało się w kontekst i przestrzeń kuchni, więc w tym znaczeniu było swojsko i zwyczajnie. Biorąc jednak pod uwagę moje wybiórcze i nierówne podejście do gotowania, starałam się przemycić i zorganizować Córce odrobinę magii… Pokazać, że obecność w kuchni może oznaczać przygodę, a samą kuchnię można potraktować jako miejsce pełne tajemnic smaku, wzroku i węchu, miejsce przemiany, zabawy, improwizacji, odkryć i eksperymentów. Nie jako pole walki, krainę przykrych obowiązków, margines kreatywności. Choć, jeśli mam być szczera, lubię spełniać się gdzie indziej… :)

Cieszę się, że Milo miała sporo własnych pomysłów, które udało nam się wdrożyć. Moją ideą w tym miesiącu było, oprócz wspólnej zabawy oczywiście, przybliżenie kilku banałów. Że fajnie jest spotkać się w kuchni na wspólnym rodzinnym posiłku, a jeszcze fajniej wspólnie go przygotować. Że chcemy tak spędzać czas częściej. Że wszystko zaczyna się od rzeczy najprostszych, oczywistych – jak umycie rąk czy ochota na jakiś szczególny smak… Że magia kryje się w szczegółach właśnie, ale też i w podejściu do sprawy, i że ta codzienna robota w smakach i zapachach to jest prawdziwa alchemia i poszukiwanie równowagi… Dlatego powiedziałam Córce, że będziemy trochę czarować.

Nie korzystałyśmy tym razem z żadnych książek, a jedynie kilku moich ulubionych, niezawodnych blogów kulinarnych. Za to stworzyłyśmy własną książkę kucharską… Ale zacznijmy od podstaw.

Umiejętności praktyczne

dzikajablon620u-2

Nie gonię Milo do robót kuchennych, nie przyuczam, za dużo nie wymagam. Wystarcza mi jak odnosi naczynia do zlewu po skończonym posiłku. Tym razem postanowiłam jednak poćwiczyć z nią tak zwane praktyczne umiejętności, które, w ujęciu montessoriańskim, sprawiają, że dziecko staje się samodzielne. Choć przez całe życie wykonywane automatycznie, na początku, uczącemu się dziecku sprawiają frajdę i pomagają rozwijać koordynację wzrokowo-ruchową. Przyswojenie fundamentalnych czynności, na przykład związanych z utrzymaniem higieny (także w kuchni!) staje się dla dziecka po prostu powodem do zadowolenia. Nasze „życiowe” ćwiczenia objęły więc:

  • używanie myjki, wyciskanie jej z wody i wycieranie stołu po posiłku (na mokro i na sucho)
  • zmywanie i wycieranie naczyń
  • mycie rąk przed rozpoczęciem pracy w kuchni i spięcie włosów w kucyk
  • nałożenie fartuszka do pracy
  • nakrywanie do stołu

dzikajablon620w

dzikajablon620x

dzikajablon620z

Proste zadanie nauczyło Milo nakrywać do stołu. Przy okazji niezłe ćwiczenie lewej i prawej strony. Na podkładce odrysowała kształty talerza, kubka i sztućców, tworząc klasyczny układ :) Najpierw ćwiczyła ułożenie według wzoru, a chwilę później rzuciła pomoc w kąt, stwierdzając, że już potrafi.

dzikajablon621a

dzikajablon621b

dzikajablon621d

Zupa Mocy na jesienne chłody

dzikajablon620s
Listopad, wiadomo, kapiące nosy, pokasływanie, obniżona odporność… Nas też dopadło przeziębienie, a nawet szybki, choć łagodny rotawirus trafił się po drodze. W takich chwilach (a i na długo przed) sięgam po wzmacniające potrawy, które pozwolą przetrwać jesień we względnej formie. Zupa mocy gotowana według Pięciu Przemian to w zasadzie porządny rosół. Przepis ze Smakoterapii zazwyczaj freestylowo modyfikuję – najważniejsze, że zupa jest mocna w smaku, daje nieźle w gardło, rozlewa się przyjemnym, ostrym smakiem i… ROZGRZEWA. Staram się trzymać jednej prostej zasady – kiedy jest zimno, nie wychładzać się, a rozgrzewać potrawami, które mają takie działanie. A jesienią i zimą zupa u nas to podstawa. To podejście zostało mi jeszcze z czasów fascynującej przygody z kuchnią pięciu smaków, która powróciła echem w epoce macierzyństwa :)

Rozpoczęło się nasze czarowanie. A do czarowania odpowiedni strój potrzebny – czarownica musi mieć czapkę i kociołek do mieszania smaków. Na początek zrobiłyśmy kapelusz z papieru (skorzystałyśmy z pierwszego lepszego poradnika w internecie) zdobiony kolorowymi taśmami i szybką sesję zdjęciową czarownicy. Milo dopięła wszystko w szczegółach :)

dzikajablon620e

dzikajablon620f

dzikajablon620g-2

dzikajablon620h-2

dzikajablon-kulinaria
Mini-czarownica Nadia ze swoim tajemnym sprzętem.

Przystąpiłyśmy do gotowania. Robota szła pełną parą.

dzikajablon620i-2

dzikajablon620k

dzikajablon620l

dzikajablon620m

dzikajablon620n

dzikajablon620o-2

dzikajablon620p
Czarownica Milo odprawia kulinarne rytuały nad parującym kotłem…

dzikajablon620r
Jak widać, zupa nie nabrała jeszcze mocy. Ale po kilku godzinach… pycha!

Tajemnicze notatki do starej księgi, o której za chwilę :)

dzikajablon620b

dzikajablon620c
Domowe słodkości

dzikajablon619a

Idea ideą, a życie życiem. Nie da się ciągle zdrowo i rozgrzewająco, dlatego niekiedy spuszczam z tonu i, kiedy Milo ma fazę na słodycze, zamiast kupować jej batona, proponuję wspólne przygotowanie domowych słodyczy. Moja zachęta do naszych słodkich eksploracji ubrana jest w takie oto argumenty:

  • przygotowując słodycze własnej roboty w domu, wiemy co w nich jest i możemy nie dodawać całej masy sztucznych składników, a więc domowe są zdrowsze
  • pracując w kuchni, bawimy się i spędzamy przyjemnie razem czas
  • smak słodki znajduje się nie tylko w babeczkach i ciastach, ale także w owocach – możemy więc poznać dużo różnorodnych słodkich smaków
  • fajnie jest coś zrobić samemu zamiast mieć wszystko gotowe ze sklepu
  • przy okazji można zrobić kolorowe ozdoby, a wtedy jedzenie jest jeszcze przyjemniejsze :)
  • możemy zbierać sobie nasze ulubione przepisy w książce

Muffinki marchewkowe

dzikajablon619b

Przepis pochodzi z bloga Moje wypieki. Zaglądam tam w poszukiwaniu słodkiego i jeszcze się nie zawiodłam. Milo lubi rozbijać jajka i właściwie uczestniczy niemal w każdym etapie przygotowań. Nie muszę chyba wspominać który jest ulubiony… Klasyka :)

dzikajablon619c

dzikajablon619d

dzikajablon619g

dzikajablon619e

dzikajablon619h

dzikajablon619i

dzikajablon619j

dzikajablon619k

dzikajablon619l-2

dzikajablon619z4
Lodowe owocowe lizaki

dzikajablon619t

Lizaki ze sklepu są obiektem wielkiego, niegasnącego zainteresowania Milo. Czasem kupuję, a czasem robimy własne. Najprostszy i z pewnością zdrowszy sposób to zmiksować owoce i przełożyć masę do foremek do lodu. Po lewej kiwi, po prawej banan. Nie miałyśmy patyczków, więc użyłyśmy plastikowych słomek. Radość dziecka po wyjęciu lizaka z zamrażarki wielka, a u matki – oddech ulgi!

dzikajablon619w

dzikajablon619z

dzikajablon618x

dzikajablon619zz

dzikajablon619y

dzikajablon619zzz

Owocowe kolorowe szaszłyki

Nabijać na patyczki od szaszłyków jak korale. Im więcej kolorów i smaków, tym lepiej :)

dzikajablon620d

Szarlotka na kruchym cieście z cynamonem

Przyznam, że szarlotki były dwie po drodze. Mam swoją wersję dawną, babciną, ukochaną i sprawdzoną, ale ta z Moich Wypieków jest po prostu wspaniała. Wszelkie czynności posypywania, mieszania, wykrawania i ugniatania, a także smarowanie formy to wspaniała okazja do ćwiczenia małych rąk. Zanim ciasto błyskawicznie zniknęło, udało mi się uchwycić ostatni etap dekorowania…

dzikajablon621h

dzikajablon621i

dzikajablon621j

dzikajablon620t

Stara książka kucharska albo Przygody Łobuzowej Kuchni

dzikajablon621y
Hit naszych warsztatów. Czarownica Milo, oprócz czapki i kociołka z Zupą Mocy, postanowiła też zaopatrzyć się w książkę z przepisami. Logiczne, kurczę. A że książka jakby odnaleziona w odmętach czasu, to stara jest. I musi jak stara wyglądać. Zabrałyśmy się więc za postarzanie papieru. Dwa sprawdzone sposoby to barwienie torebkami od herbaty oraz rozpuszczalną kawą. Dodatkowych efektów specjalnych dostarczyły nam farby, ślady pędzla, rąk, zagniecenia, posypka z suchej kawy, wnętrzności torebki od herbaty, mazy, rozcierki, odbitki z filiżanki, starta kolorowa kreda – a wszystko po to, by księga wyglądała jakby „długo leżała w magazynach albo wilgotnej piwnicy”… Moim wkładem był pomysł, aby prócz wartości stricte merytorycznych (przepisów) oferowała doznania sensoryczne.

dzikajablon619o

dzikajablon619p

dzikajablon619r

dzikajablon619s

Samo przygotowanie papieru było już świetną sensoryczno-plastyczną przygodą. A po wyschnięciu kartek zaczęło się „notowanie” w rysunkach i wyklejankach wszystkich na bieżąco realizowanych przepisów. Tak powstała książka ulubionych przepisów Córki Przygody Łobuzowej Kuchni, którą można w każdej chwili poszerzyć o nowe przepisy. Wystarczy rozwiązać kokardy na tylnej okładce i dołożyć kolejne kartki – jak w segregatorze. Materiały użyte do stworzenia książki to: filc, tkaniny, koronki, waciki kosmetyczne, serwetki papierowe, cekiny, mazaki, kredki, bibuła, plastelina, pompony i skarby z kuchni schowane w małych torebkach. Przezroczyste woreczki skrywają słodką posypkę oraz przyprawy: ziele angielskie, tymianek i oregano – można je powąchać. Milo lubi swoją książkę i nie tylko ją ogląda i opowiada przepisy, ale też dotyka :) Uzupełniłam część plastyczną w opisy (składniki i sposób przygotowania) – może kiedyś się przyda do nauki czytania.

dzikajablon621u

dzikajablon621w

dzikajablon621x

dzikajablon621z

dzikajablon621zz

dzikajablon621zzz

dzikajablon621zzz3

dzikajablon621z4
Spotkanie na śniadanie

dzikajablon621l

Jak zachęcić dziecko do wspólnego przygotowania posiłku? Kolorami na stole? Ustrojeniem talerzy? Własnoręcznie stworzonymi ozdobami? Układankami z jedzenia? Czemu nie! Próbowałyśmy tego i owego…

  • Zdobione serwetki stemplowanie sprzętem kuchennym (tłuczek, wyciskarka do czosnku, widelec, foremki do ciastek, kubek, nakrętki)

dzikajablon621e

dzikajablon621f

dzikajablon621g

dzikajablon621m

  • Podanie do stołu i dekoracja z kwiatów zebranych na spacerze

dzikajablon621n-2

  • Smakowite układanki na talerzu (np. portrety zwierząt)

dzikajablon621n

  • Papierowe ozdoby z obrazkami do przekąsek

dzikajablon621p

dzikajablon620a

dzikajablon621r

dzikajablon621t

Tajemnicza filiżanka w Pijalni Czekolady

dzikajablon621q

Wizyta w miejscu tematycznie odpowiadającym warsztatom stała się tradycją. Tym razem wybór padł na Pijalnię Czekolady i… była to świetna decyzja. Milo zamówiła „to co ostatnio” czyli filiżankę i łyżeczkę wykonaną z czekolady, które dosłownie rozpuszczają się w ustach :) Skubnęła od każdego z nas innych słodkich smaków. Była usatysfakcjonowana i szczęśliwa. A zebrę z wedlowskiej kamienicy poznałaby nawet zbudzona w środku nocy…

dzikajablon621q3

dzikajablon621q5 copy

dzikajablonq2

Ogród z ziołowej ciastoliny

W międzyczasie trafiła nam się kolejna sensoryczna zabawa zapoczątkowana w kuchni, tak fajna i magiczna, że nie wytrzymałam i poświęciłam jej osobny post Ogród z ziołowej ciastoliny. Koniecznie zajrzyjcie!

dzikajablon617a

dzikajablon617b

dzikajablon617h

dzikajablon617g

Deser na ostrzu noża

I jeszcze ćwiczenia z krojenia.

dzikajablon616d

dzikajablon616j

dzikajablon-smacznego

Zabawy z mąką

Listopad ma w tym roku wyjątkowo sensoryczne oblicze :) Mąka często występuje w roli głównej. Jeśli macie ochotę poczytać o białym szaleństwie, zapraszam.

dzikajablon-zmysly2

dzikajablon613h

dzikajablon613e

Smaczne portrety

Na temat. Przy okazji alchemii smaków odkrywanej w ramach Zmysłowych Piątków organizowanych nie tak dawno przez autorkę bloga Projekt: Człowiek. Inspiracja obrazami Giuseppe Archimboldo i jadalne portrety w wykonaniu Milo i moim. Smacznego :)

dzikajablon594k

dzikajablon594a

dzikajablon594m

Warsztat grudniowy odbędzie się pod hasłem Świąt Bożego Narodzenia i będzie poświęcony rękodziełu świątecznemu. Tymczasem zapraszam do odwiedzin na blogach wszystkich uczestniczek Dziecka na Warsztat!

DZIECKO NA WARSZTAT

Jest moc!

glowne_logo_1

Sponsorzy i partnerzy

plakat_patron3

Na koniec jeszcze odnośniki do poprzednich warsztatów Dzikiej Jabłoni – wrześniowego Ryby mają głos oraz październikowego Kosmiczny lot :)

Reklama

Smaczne portrety

dzikajablon594

Zainspirował Giuseppe Archimboldo, szesnastowieczny malarz, który stworzył portrety m.in. cesarza Rudolfa II, alegoryczne przedstawienia urodzaju i obfitości. Twarze zbudowane z owoców, warzyw, ryb, kłosów… Portret i martwa natura w jednym. Pooglądałyśmy. Milo baaardzo się śmiała. Zrozumiała o co chodzi… :)

dzikajablon594zz

dzikajablon594zzz

Zaczęłyśmy więc od sztuki. Potem luźna rozmowa ( w stylu po co nam buzia i język – bezbłędne trafienia). Czas na eksperyment! Przy okazji dowiedziałam się, że nie ma 5 smaków jak w cenionej przeze mnie kuchni 5 przemian, ale, prócz słodkiego, słonego, gorzkiego i kwaśnego jest dziwny smak umami! Jak żyję, nie słyszałam o takim, ale podobno został niedawno opisany, więc może coś akurat przeoczyłam jak przewijałam dziecko :) Receptory kwasu glutaminowego czyli rosołowa tłustość na języku. Kostek na zupę, weget i kucharków nie używam, więc nie rzuciło mnie na kolana z powodu tego odkrycia. Ale zawsze to nowa wiedza.

Nasz smakowy eksperyment polegał na próbowaniu 4 smaków, których receptory znajdują się na języku: słodki, kwaśny, gorzki i słony ulokowały się w nakrętkach, a jak się domyślacie, cukier cieszył się największym powodzeniem. Wylizany został do dna, do cna, jeszcze, jeszcze! Smaki rozpoznane, opisane, więc przechodzimy do miłego ćwiczenia. Jednorazowa praca plastyczna – fajny przerywnik :) Z tektury wycięty wielki język ląduje na stole, a w miseczkach kolorowe kółka – każdy z 4 kolorów odpowiada jednemu smakowi. Milo tworzy własną legendę i już wiemy jak kółka odczytać. Podobno ta mapa smaków na języku mocno przestarzała, ale co tam, dobrze się bawimy, umiejscawiając na tekturowym jęzorze kubki smakowe w postaci naklejek z folii samoprzylepnej… Odprężające ćwiczenie, a po nim właściwa zabawa…

dzikajablon594o

dzikajablon594p

dzikajablon594r

dzikajablon594s

dzikajablon594t

dzikajablon594u

dzikajablon594d
Smaczne portrety

Ta część trwała dwa dni. Dzień zdrowy-witaminowy i dzień pełen słodyczy (który wybralibyście?) Odpuściłam już sobie moje prozdrowotne zapędy, a Milo była zachwycona, kiedy na kuchennym stole wylądowały lizaki, czekolada, chrupki, ciastka i paluszki :) Malarz Archimboldo przyświecał naszym działaniom, ale tylko trochę, bez przesady. Układanie portretów. To było wolne, kreatywne i szalone! Co chwila rozlegały się tajemnicze okrzyki: Zjadam czekoladowe ucho! Odgryzam rączkę! Ale pyszna buzia! Totalna eksploracja smaku słodkiego :) Przypomniała mi się pysznie opisywana chatka Baby Jagi z bajki…

Innego dnia powstały obrazy z warzyw i owoców – też słodko, ale inaczej. I wyznania: Zjadłam żabie rękę… i głowę robakowi! Mmm, ale smakowite nóżki! Trochę porozmawiałyśmy o smaku witamin zamieszkałych  w tych kolorowych obrazkach. Poćwiczyłyśmy słownictwo, etc. Nic jednak nie równa się z wybuchami śmiechu i ponadgodzinną zabawą w układankę, opowiadanie historii i taniec zmysłów: dotyku, smaku, węchu i wzroku! A jak już się najadłyśmy, zasiadłyśmy przed ekranem, szukając adekwatnego odcinka kultowego filmu Było sobie życie… Smacznego!

dzikajablon594a

dzikajablon594-3

dzikajablon594e-2

dzikajablon594w

dzikajablon594b

dzikajablon594e  dzikajablon594g

dzikajablon594h

dzikajablon594i

dzikajablon594f

dzikajablon594j

dzikajablon594k

dzikajablon594l

dzikajablon594m

dzikajablon594n

dzikajablon594c

To nasz przedostatni Zmysłowy Piątek. Po ciekawe informacje na temat zmysłu smaku zajrzyjcie na bloga Projekt: Człowiek, gdzie wszystko się zaczęło :) No właśnie, dopiero zaczynałyśmy, a tu już koniec bliski tej przygody… Zapraszam do odwiedzania blogów innych mam biorących udział w projekcie oraz do zapoznania się z relacjami z przygody z innymi smakami na blogu Dzikiej Jabłoni :)

Ścieżka Równowagi – zmysł równowagi
Drabina sensoryczna – zmysł dotyku
Księżniczka i ziarnko grochu – zmysł propriocepcji
Ściana muzyczna – zmysł słuchu
Festiwal zapachów – zmysł zapachu

Festiwal zapachów

dzikajablon590h

Co tak pachnie w całym domu? – pyta córka w progu. Nic, nic, to tylko matka zanęca do zabaw wspierających rozwój zmysłu węchu… – mamroczę pod nosem, bo to już moje trzecie podejście, zaproszenie atrakcyjne, inspiracja zmyślna, podkop, żeby zainteresowanie wzbudzić, zatrzymać na chwilę uwagę córki… Zbuntowała się załoga i nic nie mogę poradzić od kilku dni. Więcej podchodów, mało konkretów. Więc ta relacja poszarpana nieco, w odcinkach, z przerwami w programie, etc. Ale, ale! Spokojnie matko, po kolei…

dzikajablon590f
Na początek gadany wstęp, luźne rozmowy przy kuchennym stole, w łazience przy czesaniu włosów, na spacerze. Że od dawien dawna węch się ludziom przydawał tak bardzo, że właściwie pozwalał im przeżyć w świecie. Zastanawiamy się po co nam nos?

  • nos jest do oddychania
  • nos potrafi wyczuwać zapachy
  • w nosie ogrzewa się zimne powietrze oraz nawilża i oczyszcza
  • przydaje się kiedy wydobywamy z siebie dźwięki

Rozmawiamy po co nam węch?

  • dawniej człowiek „czuł pismo nosem”, czyli dzięki węchowi potrafił wyczuć np. niebezpieczeństwo lub pożywienie w okolicy
  • dzięki informacji zapachowej mama rozpoznaje swoje dziecko, a dziecko mamę
  • każdy człowiek ma swój niepowtarzalny zapach
  • domy też mają indywidualne zapachy
  • dzięki węchowi człowiek dba o czystość i higienę własną
  • można rozpoznać czy jedzenie jest świeże, zatęchłe, spleśniałe – czyli dbać o swoje zdrowie
  • miłe zapachy wprawiają nas w dobry nastrój

Tutaj następuje seria eksperymentów – bo głównie na doświadczanie postawiłyśmy. Idziemy na spacer :)

Zapachy w parku

Podczas spaceru dróżkami i ścieżkami oraz na przełaj, zbliżając nos do drzew, a czasem do ziemi, kolekcjonujemy wrażenia zapachowe, dzieląc się spostrzeżeniami. Wąchamy liście, owoce jesieni, korę, szyszki modrzewia. Przy okazji przekonujemy się, że zapachy można podzielić na:

  • przyjemne
  • nieprzyjemne (szczególnie gdy mijamy osiedlowy śmietnik albo niesprzątnięte psie kupy w trawie)

Wzbogacamy słownictwo: zapach, aromat, woń, odór, smród. Pachnie, cuchnie, śmierdzi. Nie brakuje przykładów :)

dzikajablon590m

dzikajablon590n

dzikajablon590p

dzikajablon590o
Jak pachnie dom?

Kolejna zabawa w obwąchiwanie. Poruszamy się w przestrzeni kuchni, łazienki, pokoi, i analizujemy dostępne zapachy. W łazience odbywają się testy intensywności zapachów na przykładzie kosmetyków mamy i taty. Dowiadujemy się, że zapachy także dzielimy na:

  • słabe, delikatne (mydło zapachowe, szampon)
  • neutralne (mydło bezzapachowe)
  • silne, intensywne (mega miętowy płyn do płukania jamy ustnej, perfumy, peeling)

Jak pachnie rodzina?

Rozwinięciem poprzedniej zabawy jest obwąchiwanie siebie nawzajem, co przysparza nam duużo śmiechu! Część druga to próba zgadywania po zapachu czyje to ubranie. Z zamkniętymi oczami wąchamy trzy noszone bluzki (mamy, taty i córki). Niestety, doświadczenie wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje.

Spacerując po domu, zabieramy do kolekcji jeszcze kilka zapachów: orzechów prosto z działki, starej, bardzo starej książki, plasteliny, świeżych owoców, zaschniętej makaty utkanej latem…

dzikajablon590a

dzikajablon590b

dzikajablon590c

dzikajablon590d

dzikajablon590e

Festiwal zapachów

Przystanek kuchnia. Tu zatrzymujemy się na dłużej :) Mając przygotowane wcześniej pudełeczka, w których zamknęłam różne zapachy, zapraszam córkę do zabawy w zapachowe zagadki. Zapachy wcześniej znane i rozpoznawane zapewnią sukces – rozumuję – nie powinno być problemu. Pojemniki skrywają zapachy takich przypraw i produktów jak:

  • mięta
  • tymianek
  • morele suszone
  • świeże śliwki
  • cebula
  • korzeń imbiru
  • cytryna
  • papryka czerwona
  • kredki świecowe
  • cynamon
  • goździki

Milo zgadza się (niechętnie) na zawiązanie oczu, żeby rozpoznawać z wyłączeniem zmysłu wzroku. Niestety wystarcza jej zainteresowania jedynie na kilka pudełek. Oświadcza, że nie chce już niczego zgadywać, a wyrazem jej buntu jest improwizowana rewia mody z użyciem kocyków dziecięcych, letniego kapelusza i masy zaskakujących dodatków… Wszystkie stroje z kolekcji charakteryzują się zasłonięciem twarzy – Milo symbolicznie odcina się od zmysłowych doświadczeń. A mi pozostaje sztachnąć się ukochanym w dzieciństwie zapachem świecówek :)

dzikajablon590g

dzikajablon590k

dzikajablon590j

dzikajablon590l  dzikajablon590r

Zapomniałam dodać, że wspaniały zapach wspomniany na samym początku był zapachem właśnie upieczonego ciasta ze śliwkami :) Może następnym razem zaproszę Milo – po prostu – na warsztaty kulinarne, a zaczniemy od przypraw w pachnącej szufladzie…

Więcej fachowych informacji o węchu znaleźć można na blogu Projekt: Człowiek w ramach Zmysłowych Piątków. Zachęcam do odwiedzenia blogów wszystkich uczestniczek projektu, których zestawienie u autorki projektu.

Poprzednie wpisy z cyklu Zmysłowe Piątki:

Ścieżka Równowagi – zmysł równowagi
Drabina sensoryczna – zmysł dotyku
Księżniczka i ziarnko grochu – zmysł propriocepcji
Ściana muzyczna – zmysł słuchu

Ryby mają głos / Dziecko na warsztat

dzikajablon584-01

W ramach nowego projektu blogowego Dziecko na warsztat zainicjowanego na blogu Projekt Londyn 2014 rozpoczynamy cykl warsztatów edukacyjnych. We wrześniu przyglądamy się przyrodzie. W naszym przypadku inspiracją i motorem działań była książka Błękitna planeta. Historia naturalna oceanów (wyd. BBC i Muza są, 2001). Kiedyś ja ją bardzo polubiłam, a teraz sięgnęła po nią moja córka :) Motywem przewodnim planowanych warsztatów stała się kolorowa rafa koralowa, a chwilę potem głębina i mroki oceanów. Pomysłów na zabawę było tak wiele, że z konieczności zrobiłyśmy kilka mini-warsztatów.  Oto poszczególne części naszego warsztatu przyrodniczego Ryby mają głos!

dzikajablon584

Jak rybę zbudowano

Puzzle z tektury zapoznaje dziecko z zewnętrzną i wewnętrzną budową ryby. Na przykładzie jednej pokazujemy i nazywamy podstawy: głowa, tułów, ogon, płetwa (grzbietowa, brzuszna, piersiowa) oraz łuski, oko, otwór gębowy i nosowy (tu już miałam wątpliwości czy nie za poważnie jak dla czterolatka). Z młodszymi można bawić się w pokazywanie nawet na własnych ciałach gdzie ryba ma płetwy, etc. Same układanki są proste – każda składa się z 4 części. Druga z kolei odsłania wnętrze ryby. Pokazujemy kręgosłup i ości, serce, wątrobę, nerki, żołądek, jelita, skrzela, pęcherz pławny, a przy tym opowiadamy w prosty sposób o oddychaniu w wodzie, poruszaniu się przy pomocy płetw, porównujemy życie ryby w wodzie z życiem człowieka na lądzie.

Materiały: tektura, mazaki, kredki, długopis, nożyczki, nożyk do cięcia, tablica poglądowa z budową ryby (np. z internetu) do przerysowania na tekturze
Słownictwo i pojęcia: budowa zewnętrzna i wewnętrzna ryby, oddychanie, pływanie w wodzie
Wiek: 3-4 lata (z możliwością stopniowania złożoności informacji)
Wykonanie: inspiracja – oglądanie obrazków w książce lub w internecie, potem rozmowa wciągająca malucha w temat. Następnie dziecko pomaga w przygotowaniu układanki, np. koloruje ryby (ćwiczy sprawność rąk, koncentrację, koordynację wzrokowo-ruchową).

Przebieg
Rozmowa o budowie ryby przebiegła dość luźno. Milo chętnie przygotowywała układanki, ale wymiękła przy łuskach i od tego momentu kończyłam pracę sama. Uaktywniła się na powrót przy układaniu ryb w całość, choć moim zdaniem puzzle okazały się oczywiście zbyt łatwe jak dla niej. Wartością była jednak własnoręczna robota i zabawa. Z pewnością można kupić gotowe układanki. Ja mam jednak osobistą misję przekonywania dziecka, że warto i fajnie jest robić rzeczy samemu :)

dzikajablon584a

dzikajablon584b

Wędrówka ryby w przestworzach pokoju dziecinnego

dzikajablon584c

dzikajablon584d

dzikajablon584f

dzikajablon584g

Galeria ryb głębinowych

Ten mini-warsztat nie był planowany. Po prostu wyszłam na chwilę do kuchni, a po powrocie znalazłam się w galerii ryb głębinowych. Wątek głębiny i strefy mroku, zamieszkiwanej przez „straszne ryby” wytwarzające własne źródła światła, aby zwabić ofiarę w ciemnościach bardzo Milo poruszył i zafascynował. Nie przestraszyła się nawet najbardziej „hardcorowych” wizerunków, oglądając rozwarte, najeżone zębiskami paszcze diabłów morskich tuż przed zaśnięciem. Właściwie nie jest to typowy warsztat, a prezentacja rezultatów wyżej wspomnianej fascynacji – w postaci galerii prac. Co dziecko ujrzało, zapragnęło narysować!

Wspomnę tylko o tym, że w temacie oceanu i życia oceanicznego skupiłam się na tym, aby wytłumaczyć fakt, że różne stworzenia zamieszkują różne strefy. Jasnym i zrozumiałym porównaniem okazała się metafora domu z piętrami, na których urzędują różni mieszkańcy. Więc na przykładzie rysunku omówiłyśmy poszczególne piętra „wodnego domu”, schodząc coraz niżej i niżej… aż do głębin najgłębszych :) Naturalnie wypłynął temat braku słońca w oceanicznej „piwnicy” i dłuższą chwilę przyglądałyśmy się różnym fizjonomiom rybim oraz sposobom przystosowania się do życia na właściwym im piętrze oceanu (np. kolory dostosowane do otoczenia, sposoby obrony przed innymi rybami).

Materiały: papier, mazaki, kredki, książka ze zdjęciami stworzeń morskich (tu ryb głębinowych)
Słownictwo i pojęcia: strefa mroku, przystosowanie się do otoczenia, barwy ochronne, światło ryb
Wiek: 3-6 lat

Przebieg
Zdołowane brakiem światła wkrótce powróciłyśmy na płytsze wody i odpłynęłyśmy w stronę rafy koralowej. Zachwyt nad kolorami i wymyślanie śmiesznych rymowanek z nazwami różnych ryb – lekkie ćwiczenie na utrwalanie nowego nazewnictwa. Po chwili do mieszkańców rafy dołączyły stwory mitologiczne – syreny. Niektóre Milo pocięła na kawałki, aby stworzyć puzzle do układania na wzór naszego pierwszego ćwiczenia. W tej części córka robiła co chciała… Głównie ćwiczyła małą motorykę i uprawiała gry językowe. Wiedza zdarzała się przy okazji :)

dzikajablon585

dzikajablon585a

dzikajablon585b

dzikajablon585c

dzikajablon585d

dzikajablon585e

Sekwencje z rafy koralowej

Płynne przejście z poprzedniej części. Inspiracja – rafa koralowa. Zabawa – sekwencje (ćwiczenie układów elementów w określonej kolejności, przygotowujące do nauki sylab i czytania). My wiemy, że to świetna gimnastyka dla mózgu, ale dziecku wystarczy zachęta do zabawy w układanie wzorków! Karty ze stworzeniami żyjącymi w środowisku rafy (można zrobić samemu, razem z dzieckiem lub wydrukować gotowce z internetu) układamy według trzech zasad: naśladowania (dziecko odtwarza wzór), kontynuowania (rozbudowuje szereg poprzez powtarzanie odpowiednich elementów) i uzupełniania. Oprócz kart z obrazkami przyda się karta ze znakiem zapytania (tłumaczyłam córce, że to takie zapytanie-zagadka dla niej Co tu pasuje?). Więcej o rytmach, szeregach, sekwencjach, materiale tematycznym i atematycznym oraz tajnikach przygotowania malucha do czytania, poczytacie na stronie www.sylaba.info przedstawiającej metodę symultaniczno-sekwencyjną prof. J. Cieszyńskiej.

Materiały: karton, mazaki, ołówek, nożyczki
Słownictwo i pojęcia: życie mieszkańców rafy koralowej, kto gdzie mieszka, ćwiczenie kolorów lub nazw ryb (improwizacja)
Wiek: 3-5 lat
Wykonanie: Wyciąć ok. 15-20 kartoników o wymiarach 7×10 cm (każdy obrazek powtarza się co najmniej 3 razy) i 1-2 karty ze znakiem zapytania. Rysunki/ malunki własnej roboty lub wydrukowane i naklejone obrazki z internetu. Komplet posłuży na dłużej.

Przebieg
Zabawa odbywała się wieczorem, więc skupienia trochę już brakowało po całym dniu wrażeń. Udało nam się ułożyć kilka sekwencji, a potem Milo przejęła inicjatywę. Stworzyła własną wersję gry łączącej elementy memo, domina, sekwencji… po prostu free style. Pomieszanie z poplątaniem :)

dzikajablon586

dzikajablon586a

dzikajablon586b

dzikajablon586e

dzikajablon586f

dzikajablon586g

dzikajablon586i

dzikajablon586h

dzikajablon586j

Free style!

dzikajablon586k

Uzupełnianie sekwencji

dzikajablon586l

Kontynuowanie sekwencji

dzikajablon586m

Delfin. Ryby z rafy koralowej o wymyślonych barwach i wzorach wg Milo.

dzikajablon586n

Dominujący motyw syreny :)

Fartuch z rybich łusek

Wesoła i lekka praca plastyczna umożliwiająca przyswojenie bardzo wąskiego wycinka wiedzy biologicznej jakim jest układ dachówkowy łusek na rybim ciele. Ten ręcznie wykonany łuskowy ciuch sprawi, że dziecko – poprzez układanie i klejenie łusek – będzie bezpośrednio doświadczać i przyswajać o co chodzi z tymi łuskami. Przyjemne z pożytecznym. Kupa śmiechu. Na deser rewia rybiej mody :)

Materiały: kolorowy papier, klej do papieru, papier pakowy do wykroju fartuszka, tasiemki do zawiązywania, dziurkacz, nożyczki
Słownictwo i pojęcia: dachówkowy układ łusek u ryb
Wiek: 3-6 lat
Wykonanie: Odrysować kształt łuski i wyciąć z papieru (kilkanaście-kilkadziesiąt w zależności od wielkości pojedynczej łuski). To dobra okazja by poddać recyclingowi niechciane gazety czy inne papiery, np. kserówki czy stare wydruki. Na papierze pakowym odrysować kształt fartuszka – ja posłużyłam się tym z Ikei (biało-brązowy fartuszek do kuchni dla dzieci). Wytłumaczyć dziecku zasadę – łuski przyklejamy od dołu fartuszka, idąc do góry, w rzędach jedna obok drugiej tak, aby na siebie nie zachodziły z boku. Nie ma potrzeby smarować klejem całej łuski, wystarczy jedynie pasek szerokości palca (dorosłego) wzdłuż boku. Następnie robimy dziurkaczem dziurki po bokach fartuszka i na górze (na wysokości klatki piersiowej), aby przewlec tasiemki do zawiązania wokół szyi oraz w pasie. Ubieramy :)

Przebieg
Bardzo przyjemnie spędzony wspólnie czas. Milo aktywnie kleiła łuski (w zasadzie można włączyć dziecko już na etapie cięcia). Po skończonej robocie paradowała w nowym stroju, a mi przyszło do głowy, że może kiedyś – jak będzie mi się chciało – uszyję strój z materiału pokrytego małymi filcowymi łuskami w różnych kolorach… Ale to jak już naprawdę nic nie będę miała innego do roboty :)

dzikajablon587

dzikajablon587a

dzikajablon587b

dzikajablon587c

dzikajablon587d

dzikajablon587e

dzikajablon587f

dzikajablon587g

Akwarium

Jakoś męczyła mnie świadomość, że tak na sucho działamy, że fajnie byłoby zobaczyć prawdziwe ryby. Stąd spontaniczna niedzielna decyzja wycieczki do zoo! Rzeczywiście, wspaniały akcent na koniec warsztatów. Milo była pod wrażeniem rybek, które kilka dni wcześniej „tylko” rysowała, a w akwarium objawiły się jej na żywo. Biegała od okienka do okienka, pełna emocji :) A jak już nacieszyliśmy się rybami, to jeszcze czekały na nas słonie, żyrafy, tygrysy i… cały zwierzyniec. Chociaż wizyta w zoo mnie zawsze przygnębia i – nie ma co ukrywać – daje po kieszeni, przeżyłam to finansowe i emocjonalne poświęcenie dla uśmiechu Milo :)

I to by było na tyle.

dzikajablon588

dzikajablon588a

dzikajablon588b

dzikajablon588c

dzikajablon588d

dzikajablon588e

dzikajablon588f

Kolejny warsztat już 28 października. Będzie nauka i eksperyment. A tymczasem zapraszam do odkrywania pomysłów wszystkich uczestniczek projektu na ich blogach:

DZIECKO NA WARSZTAT

Jest moc!

Dziecko_na_warsztata_-_logo_bez_blogow

Ściana muzyczna

dzikajablon583

Znowu piątek! Kolejna odsłona projektu Zmysłowe Piątki autorki bloga Projekt: Człowiek współtworzonego przez kilkanaście blogujących mam ;) Dziś o tym jak tworzyć warunki, w których zmysł słuchu reaguje na dźwiękowe bogactwo. Można równie dobrze udać się na spacer po mieście, które też rozbrzmiewa całą gamą specyficznych dźwięków.  Jednak w ciszy „peryferii”, przerywanej co godzinę biciem dzwonu, otulonej w ćwierkanie, krakanie, klekot i inne ptasie pieśni, zdecydowaliśmy się na muzykowanie w ogrodzie.

Letnie reminiscencje: napowietrzna orkiestra, plenerowa ściana muzyczna, jam session pod chmurką, wariacja symfoniczna, koncert rodzinny… Albo tak: kociokwik, kakofonia, szczęk, zgrzyt, szept, chrzęst, jęk, szur, gwizd, brum, szelest, rap, stukot, pęd! Sam Witold Lutosławski uśmiechnąłby się ze zrozumieniem, słysząc taki eksperyment :)

Pomysł na ścianę muzyczną chodził za mną od dawna, niezbędne były jednak maksymalnie sprzyjające warunki (blok pełen mieszkań nie jest niestety przyjazną przestrzenią w wypadku poważniejszego muzycznego szaleństwa). Idealny do zbudowania naszego warsztatu okazał się wakacyjny dom z ogrodem. Najpierw odbyło się gromadzenie materiałów (mania grzebania i poszukiwanie inspiracji w zapomnianych rejonach), następnie zaawansowane testy dźwiękowe (jak powierzchnia, struktura, faktura, gabaryty i sposób używania wybranego obiektu generuje różnorodne dźwięki), a po przetworzeniu przez aparat słuchu masy informacji – konstruowanie. Na koniec zaproszenie do współtworzenia zespołu i snucie planów popołudniowego turnee…

dzikajablon583a

dzikajablon583b

dzikajablon583c

dzikajablon583e

dzikajablon583f

dzikajablon583d

dzikajablon583g

dzikajablon583h

dzikajablon583i

dzikajablon583j

dzikajablon583l

dzikajablon583k

dzikajablon583m

Co mnie urzeka w tej zabawie to fascynujące połączenie możliwości obcowania z różnymi – stwarzanymi przez siebie – dźwiękami ze swobodą wyboru narzędzi, a wszystko to dzieje się w warunkach świetnie nadających się do doświadczania. Przez ułamek wakacji przy muzycznej ścianie pojawiali się twórcy w różnym wieku i każdy odnajdował się w przestrzeni eksperymentu na swój sposób i na miarę swoich możliwości. Dzieci płynnie przechodziły z roli kompozytora do roli wykonawcy, dyrygenta czy gwiazdy rockowej. Świadomość sprawczości malująca się na twarzach najmłodszych muzyków gratis :)

dzikajablon583o

 

Działaliśmy sobie na Podlasiu, a okazało się, że w dalekiej Australii też powstają improwizowane warsztaty muzyczne „z niczego”. Koniecznie zajrzyjcie na stronę Let the Children Play po jeszcze więcej odjazdowych pomysłów muzycznych. Genialne inspiracje :)

Grzechotki

dzikajablon582

Wzięło mnie na wspomnienia z wakacji… Odgrzebałam lekką, łatwą i przyjemną zabawę. Dość eklektyczną. Własnoręcznie wykonane grzechotki łączą w sobie DIY (Do It Yourself), recycling i montessoriańskie ćwiczenia sensoryczne z transferem ziaren przez lejek do butelki. Pomysł banalny – na pewno każdemu  wcześniej czy później przychodzi do głowy :)

Materiały: suche butelki plastikowe i ziarna fasoli czy kaszy. Zróżnicowane wielkości kuleczek wpłyną ostatecznie na różnorodność dźwięków. Grzechotki można ozdobić naklejkami lub narysować na nich własne wzory mazakami permanentnymi… Ten najprostszy zestaw początkującego warto modyfikować pod kątem wieku i możliwości dziecka, a także umożliwiać pracę własną malucha, aby odbywała w taki sposób, na jaki pozwala mu jego wyobraźnia i potrzeba doświadczania w danej chwili. Zachęcam do eksperymentowania!

A tak naprawdę ten wpis jest jedynie nieśmiałym preludium do piątkowego wpisu z cyklu Zmysłowe Piątki – w tym tygodniu poświęconemu zmysłowi słuchu!

dzikajablon582b

dzikajablon582c

dzikajablon582d

dzikajablon582e

dzikajablon582f

Dziecko na warsztat

dzikajablon581

Dzika Jabłoń z radością przystępuje do nowego projektu blogowego Dziecko na warsztat, którego źródłem jest blog Projekt Londyn 2014. Od czasu ogłoszenia projektu źródło to przeobraziło się w rwącą rzekę – swój udział w warsztatach ogłosiło 35 blogujących mam :) To może oznaczać tylko jedno: mnóstwo inspiracji! Projekt polega na wymyśleniu i przeprowadzeniu cyklu 10 warsztatów tematycznych dla swoich dzieci.

Dziecko_na_warsztata_-_logo_bez_blogow

Start 23 września, a finał w czerwcu 2014. Co miesiąc 35 relacji z domowych warsztatów. Na każdy miesiąc przypada inny temat:

WRZESIEŃ – warsztaty biologiczne
PAŹDZIERNIK – nauka i eksperymenty
LISTOPAD – warsztaty kulinarne
GRUDZIEŃ – świąteczne rękodzieło
STYCZEŃ – warsztaty muzyczne
LUTY – logiczne myślenie
MARZEC – matematyka
KWIECIEŃ – historia bliższa i dalsza (rodzinna, lokalna, światowa)
MAJ – sztuki plastyczne
CZERWIEC – warsztat warsztatów na dowolny temat oraz podsumowanie cyklu na spotkaniu wszystkich uczestniczek

Blogi uczestniczące w projekcie:

www.bajdocja.blogspot.com
www.biesydwa.blogspot.com
www.chabazie.blogspot.com
www.dwujezycznosc.blogspot.com
www.dziecidwujezyczne.blogspot.com
www.dzikajablon.wordpress.com
www.gagatkitrzy.blogspot.com
www.godzillapozera.blogspot.com
www.grzesiowy.blox.pl
www.herbata-ze-szklanki.pl
www.julkaijejmiejscenaziemi.blogspot.com
www.karolowamama.blogspot.com
www.kinderki.eu
www.kreatywnik.bloog.pl
www.kreatywnymokiem.blogspot.com
www.laschejunk.blogspot.com
www.mama-bloguje.com
www.mama-trojki.blogspot.com
www.mamuska24.pl
www.madredziecko.blogspot.com
www.miastodzieciom.com
www.myhomeandheart.wordpress.com
www.naszerodzinnepodroze.blogspot.com
www.optymistycznamamma.wordpress.com
www.pomyslowamama.pl
www.projektczlowiek.blogspot.com
www.projektlondyn2014.wordpress.com
www.strong-mamong.blogspot.com
www.tominowo.blogspot.com
www.wkrainiewesolychlobuzow.blogspot.com
www.wpodrozyprzezzycie.wordpress.com
www.wypaplani.pl
www.vikisiezna.blogspot.com
www.zabawyizabawki.blogspot.com

oraz nieblogująca mama Ilona Bożejewicz gościnnie na Kreatywnym Okiem

Drogie Mamy, powodzenia!

Księżniczka i ziarnko grochu

dzikajablon577

Dotyk nasz codzienny… Nieodzowny składnik każdej relacji. Tajemniczo powiązany ze zmysłem propriocepcji i równowagi – oto ściśle współpracująca ze sobą wielka trójca. Propriocepcja? Czucie głębokie (z mięśni i stawów), czucie siebie, świadomość pozycji własnego ciała i jego relacji z przestrzenią, ze światem. Pewność siebie w świecie fizycznym (nawet z wyłączeniem wzroku zmysł pozycji ciała – działa!) i poczucie bezpieczeństwa. Możliwość stopniowania i kontrolowania ruchu. Czucie siebie, po prostu, i AŻ TYLE!

Nasza opowieść o propriocepcji mówi też o uważności we wzajemnej relacji dziecka i rodzica. Czytaniu sygnałów płynących z drugiej strony oraz adekwatnym odpowiadaniu na potrzeby dziecka. Szczególnie w zabawach z naciskaniem, ugniataniem, wcieraniem, kołysaniem… Dzisiejszy zestaw – zdecydowanie poduszkowy – to była Wielka Improwizacja, którą można modyfikować i adaptować do indywidualnych potrzeb :) Taki „dzień z życia”.

Księżniczka i ziarnko grochu

Za siedmioma miastami, a dokładnie w Ósmym Mieście, żyła księżniczka Propriocepcja. Rodzice dali jej takie poważne imię, ale wszyscy wołali na nią zdrobniale Protka. Dziewczynka lubiła bawić się i śmiać. Pewnego razu usłyszała baśń o „Księżniczce na ziarnku grochu”, a że główna bohaterka wcale nie wydała się jej interesująca, zapragnęła zostać tym grochem właśnie. Przykryła się wszystkimi piernatami w domu i – dociążona – poprosiła Królową Matkę o przyciśnięcie. – Jestem ziarnkiem grochu! Jestem malutkim ziarnkiem! – wołała za śmiechem.

Powołała Wojsko Poduszkowe i zarządziła bitwę na poduszki. Na wypadek odniesienia rany na polu bitwy, ćwiczyła padanie na kołdry. Na wypadek oblężenia – kopała tunel ucieczkowy z kołdry, przez który przeciskała się do mamy, ku wolności, bliżej lodówki. Przywdziewała poduszkową zbroję (ciasno owinięte poduszki wokół rąk i sklejone taśmą klejącą). Nakładała też bojową czapkę z poduszki i stawała się Napoleonką!

dzikajablon569

dzikajablon572

dzikajablon572b

dzikajablon570b

dzikajablon571

dzikajablon577f

dzikajablon574

dzikajablon575

Walczenie jest dość męczącym zajęciem – pomyślała księżniczka Protka i postanowiła odpocząć. Królowa Matka pobujała ją w kocu, co było bardzo przyjemne. A po przekąsce przyszedł czas na przejażdżkę. Podjechała karoca z koca, Protka chwyciła zabawki i zwierzęta, cisnęła je na siedzenie, sama się usadowiła wygodnie i kazała rumakom się ciągnąć. Prosto z sypialni, przez Kuchenne Pola, Przełęcz Trzech Nocy, Różowe Źródła, aż na Polanę Gościnności :) Dzień przyniósł jeszcze w prezencie wiele zabaw poduszkowych: nacieranie i głaskanie kołdrą rąk i nóg, zwijanie się w naleśnika i toczenie po łóżku lub podłodze, mocne przytulanie, przewracanie się i upadanie na poduszki oraz przeciskanie się przez tunel.

dzikajablon576b

dzikajablon577b

dzikajablon577g

dzikajablon577h

dzikajablon577c

dzikajablon577d

dzikajablon577e

dzikajablon573

Po całym dniu głębokich odczuć, Protka, leżąc w łóżku, myślała już tylko o tym czy  jej przyjaciel jeż zdążył zakopać się w liściach przez zachodem słońca. Królowa matka zaś dociskała kołdrę dokoła jej małej postaci, żeby żaden podmuch wiatru nie dostał się środka. Księżniczce było dobrze. Zamknęła oczy. Czuła swoje ręce odpoczywające wzdłuż ciała, wyprostowane nogi, przytulone do materaca plecy i pupę. Pełną myśli głowę i każdy rozwibrowany opuszek. Czuła całą siebie!

Akt przyjścia na świat zawiera w sobie wiele z tych doświadczeń. Pierwsza relacja małego ciała ze światem. Najstarszy zapis głębokiego czucia, na całe życie… :) Rzeczowo i przyjaźnie o zmyśle propriocepcji przeczytacie na blogu Projekt: Człowiek, gdzie ta zabawa ma swój początek i więcej pomysłów na rozwijanie tego zmysłu u innych mam blogerek. Zapraszam!

Poprzednie wpisy z cyklu Zmysłowe Piątki:

Ścieżka Równowagi – zmysł równowagi
Drabina sensoryczna – zmysł dotyku

Dzień niszczenia

dzikajablon559

Dziś nietypowo. Zazwyczaj twórczo i konstruktywnie. A ja tu proszę o destrukcji. Popsuję trochę nastroje :) Czasem bowiem nadchodzi dzień niszczenia i zamętu. Odzywają się w córce destruktywne impulsy i ze swoją niewinną, słodką miną oznajmia: Chcę coś zniszczyć!

Nie wiem jak Wy, drodzy Rodzice, reagujecie w podobnych przypadkach, ale ja jestem za tym, aby pozwolić dziecku podążyć za impulsem, tyle że w sposób kontrolowany i nie krzywdzący innych. Więc w duchu się śmieję (bo mnie to rozśmiesza), ale kiwam głową z empatią, że Hm, rozumiem… i  kombinuję, jak to zorganizować :)

Tego dnia ciuchy poszły na warsztat. Stare i za małe, skitrane w szafie. Milo z lubością zabrała się za cięcie, darcie, szarpanie, mazanie, rozrywanie! Przyjemność sprawiał jej dźwięk trzeszczących szwów i rozpadającego się materiału. Gdy wycięła dziurę na łokciu, była wniebowzięta :) Posapując, z językiem na brodzie, przejęciem na twarzy i niecodziennym błyskiem w oku, „pracowała” przez prawie godzinę, ćwicząc oczywiście chwyt, precyzję i koncentrację :) Co chwila wybuchała śmiechem, a już zupełnie odleciała przy ubieraniu zabawek w zniszczone ubrania!

dzikajablon563

dzikajablon567c

dzikajablon567

dzikajablon566

dzikajablon564

dzikajablon561

dzikajablon562

dzikajablon560

dzikajablon565

dzikajablon568

Powyższe zdjęcie jest dla mnie idealną ilustracją współistnienia tak różnych impulsów w człowieku. Różowe skrzydła wróżki oraz stworki-potworki gotowe na „wredną” psotę to nic innego jak symbol dwoistości dziecięcych potrzeb, naturalny mariaż pragnień konstruktywnych i destruktywnych. Dziecko też niech wie, że może być i takie i takie w swej naturze. Nie tylko „dobrze ułożone”. Dobrze jest czasem dać ujście temu mniej popularnemu impulsowi. Tak dla równowagi :)

Drabina sensoryczna

dzikajablon542

Najlepsze ćwiczenia na dotyk to od narodzin dłonie mamy i taty. Ulubiona, porządna porcja pieszczot, poranna lub wieczorna, stawiająca na nogi lub wyciszająca do snu. Spacer za rękę w kroplach słońca. I te wszystkie skradzione buziaki, muśnięcia przelotne w ciągu dnia… I jeszcze zabawa w doktora, którego ręce leczą (gdy Milo masuje mi zmęczone plecy, a ja jej nogi czasem pulsujące bólem). Wygłupy. Masowanki, masażyki. Wyciskanki. Nacieranki. Zabawa w człapanie, gdy nie tylko duże i małe stópki, ale oba ciała przylegają do siebie, by powędrować kawałek razem w jednym rytmie… człapu-człap, człapu-człap… Topowe pozycje w naszej karcie dań: szczypki, drapki, gryzki, głaski, pstryczki. Doprawione piskiem, wiskiem i szalonym śmiechem :)

Uwielbiamy zabawy sensoryczne, a szczególnie rozwijamy dłonie. Stopy trochę zaniedbane (choć w wakacje nie brakowało im bosego doświadczania świata), otrzymały pewnego dnia wspaniałą dawkę dotyku i wrażeń…

Zabawiliśmy się w ogrodzie starą metalową drabiną. Rzucona w trawę, podzieliła teren na równe fragmenty. Namówiłam Milo, aby wypełniła każdą „kieszonkę” znaleziskami z ogrodu. Najpierw więc popracowały ręce, by chwilę później abdykować w tej zabawie i oddać przywództwo stopom. Zebrałyśmy i podotykałyśmy gałązki tui, kamyki, jabłka, piasek, liście i patyki. Nogi same wskoczyły do drabiny. A potem… potem to była poezja i widowisko… Cała rodzina się wciągnęła – w końcu każdy chciał dla siebie odrobinę przyjemności :) Sama przeszłam sensoryczny tor doznań kilka razy, a Milo przebiegała drabinę, to znów zastygała, aby doświadczać, dziesiątki razy. Jak w transie!

dzikajablon527

dzikajablon528

dzikajablon529

dzikajablon529b

dzikajablon530

Absolutnie oczarowana i przepełniona wrażeniami, Milo układała wiersze i piosenki. Szczególnie upodobała sobie przymiotniki, którymi starała się opisać całe spektrum doznań i impulsów, które płynęły do niej bezpośrednio z ziemi. Gdy ja już podziwiałam tę scenę z daleka, długo jeszcze dobiegały mnie w kółko te same recytacje: miękkie, twarde, delikatne, mokre (kamyki polewała wodą), suche, trzeszczące, kłujące, wygodne, milutkie, mięciuśkie… Wiem, to było szczęście, niczym niezmącone przeżywanie świata! Tu i teraz.

dzikajablon534b

dzikajablon532

dzikajablon533

dzikajablon533b

dzikajablon540

dzikajablon534

dzikajablon535b

dzikajablon542b

Na koniec coś dla rąk, a jednak :)

Lodowy skarb

dzikajablon427

Pół kilo mąki

dzikajablon187

Zielarka

dzikajablon430

Błotnicy

dzikajablon403

Poranek sensoryczny

dzikajablon278

Literomania

dzikajablon187b

Domek Małej Mamy

dzikajablon216

Konstrukcja w procesie

dzikajablon78

Wpis dotyczący dotyku to druga odsłona projektu Zmysłowe Piątki, o którym można i warto poczytać na blogu Projekt: Człowiek, a także zapoznać się z propozycjami zabaw przedstawionymi przez inne mamy. Zapraszam!

Poprzedni wpis z cyklu Zmysłowe Piątki:

Ścieżka Równowagi – zmysł równowagi