Kolor złości i radości / Bajki o empatii

dzika-jablon706z

Uczę córkę wyrażać i nazywać swoje emocje. Umiejętność ta pomaga budować wartościowe relacje ze sobą i ludźmi, oraz szanować własne i cudze granice. Uczę się – szczególnie od kiedy jestem mamą – dostrzegać potrzeby jakie stoją za zachowaniami ludzi; zamiast oceniać efekty działań próbować najpierw zrozumieć intencje człowieka. Otwieram się na doświadczenia płynące z wyjątkowej relacji z moją córką – przyjmowanie jej złości, wspieranie jej w trudnych emocjach, pytanie o to czego w takiej chwili najbardziej potrzebuje… Bardzo często okazuje się, że przytulenia do mamy i całkowitej akceptacji :) Obie pracujemy nad takim językiem porozumiewania się, który nas wzbogaca, a nie rani.

dzika-jablon711w5

Niedawno dostałyśmy od mojej koleżanki, współautorki książki Przyjaciele żyrafy. Bajki o empatii egzemplarz z dedykacją. Długo czekałam na tę książkę, właściwie to czuję, jakbym niemal uczestniczyła w procesie jej tworzenia, będąc obecną w wielu rozmowach na ten temat, trzymając kciuki za pomyślność przedsięwzięcia z czasów kiedy bajki jeszcze nie miały formy drukowanej, a pojawiały się na zaprzyjaźnionym blogu Przyjaciele żyrafy.

Ta pozycja jest dla mnie cenna przede wszystkim z dwóch powodów. Zrozumiałym dla dzieci językiem opowiada o trudnych emocjach, z którymi dzieci nie zawsze są w stanie sobie poradzić, na przykładzie zwierząt z Leśnego Zakątka. Każda opowieść ilustruje prawdziwe sytuacje (Czasem nie lubię się witać – jeden z moich ulubionych i bardzo autentycznych przykładów), w których pomaga małym bohaterom empatyczna i pełna szacunku żyrafa Bibi. Jest idyllicznie, gdy wszyscy bardzo chcą siebie zrozumieć i podejmują rzeczywisty wysiłek w wyrażaniu swoich emocji i potrzeb! Z drugiej strony, jest realistycznie, gdy mamy do czynienia z wybuchami złości, nieodpartym gniewem, smutkiem, lękiem i radością. Bibi jest łącznikiem między tymi dwoma światami i wspaniałym przewodnikiem pomagającym swoim małym przyjaciołom lepiej zrozumieć co czują.

Druga nieoceniona sprawa to zestaw wskazówek do prowadzenia rozmów z dziećmi – na końcu każdego rozdziału znajdziemy pomocnicze pytania na temat przeczytanej bajki. Niektóre z nich wciągnęły mnie i córkę w dłuższe rozmowy. Chociaż szata graficzna mnie osobiście nie przyprawia o dreszcz emocji, to mimo to książka wydaje się przejrzysta i przyjazna. Lubimy wracać do przygód Bibi i jej przyjaciół :)

Joanna Berendt i Aneta Ryfczyńska, Przyjaciele żyrafy. Bajki o empatii. Wydawnictwo Co Ja Na To. Cena: 45 pln.

dzika-jablon711www

dzika-jablon711w4

Wymyśliłyśmy z Milo, że zrobimy własną książkę o żyrafie Bibi i jej leśnych przyjaciołach, w której pokażemy i nazwiemy różne emocje. A że Milo ostatnio bierze się do czytania, ważne dla nas było to, żeby pojawiły się w tej książce proste słowa, zdania. Zaczęłyśmy od rysunków… Milo dość luźno potraktowała postacie z książki, dodając własnych bohaterów i nowe imiona. Gotowe strony-ilustracje rozłożyłyśmy na podłodze, żeby całość skleić taśmą w książkę-harmonijkę.

dzika-jablon706o

dzika-jablon711w

dzika-jablon706p

dzika-jablon706r

dzika-jablon706s

dzika-jablon706t

dzika-jablon706u

dzika-jablon706w

dzika-jablon706x

dzika-jablon706y

dzika-jablon706yy

Reklama

Szepty i krzyki

dzikajablon288

Jak znosicie krzyk dziecka? Swojego, rzecz jasna, bo cudzego – jak twierdzą niektórzy – znieść nie podobna. I nie mówię tu o zwykłym płaczu, pisku czy wisku, ale o wielkim krzyku. W wybuchu złości, w poczuciu niesprawiedliwości, gdy wali się świat z powodu odmowy czy niezrozumienia. Gdy pozostaje już tylko tupać z całej siły albo położyć się na ziemię albo wyprężyć jak struna i zawyć… Dziecko zalewają trudne emocje, a rodzica krew zalewa.

W obliczu nagłego starcia sił matki i córki doświadczyłam ostatnio pewnej ambiwalencji. Z piersi Milo wydobył się krzyk i poczułam w moim ciele rozprzestrzeniającą się wibrację. Dudniło mi w bębenkach, mrowiło w dłoniach i stopach, włosy stawały dęba…

Nosimy w sobie pamięć różnych krzyków. Jednym z tych, które wybrzmiały we mnie na długo, był usłyszany kiedyś krzyk matki Fanny i Aleksandra w filmie Bergmana (1982), krzyk rozpaczy i niezgody na odejście ukochanego człowieka. Krzyk życia w obliczu śmierci…

Wracając jednak do mojego domu, krzyk córki był długi, intensywny, czysty. Przerażający. Odpychający. Nie słabł. Wwiercał się w mózg, wgryzał w ciało, atakował zmysły, kaleczył duszę. Nie wytrzymam! zdążyłam pomyśleć nie raz. Bynajmniej nie miałam ochoty wspierać dziecka, przytulać, trzymać za rękę, prowadzić na jasną polanę, ku światłu… Chciałam uciekać! Z drugiej strony… poczułam dziwną ekscytację. Wpuściłam ten krzyk do siebie, zaprosiłam, żeby się rozgościł. Już tak mnie nie pokiereszował. Zamknęłam oczy. Cieszyłam się, jakbym sama się uwalniała z odkładającej się warstwami złości! Doświadczenie wyrażania siebie w wydaniu tej małej istotki okazało się tak intensywnym przeżyciem, że samo postrzeganie przeze mnie krzyku mojego dziecka ewoluowało niepostrzeżenie. Wielki krzyk rozprzestrzeniał się po całym domu, wydostawał na balkon, pomiędzy pachnące liście starej lipy, i wznosił do nieba…

Wyobrażacie sobie ten krzyk? Pełny, wolny i głęboki jak oddech! Afirmujący życie i moc płynącą z głębi ciała i duszy. Poczułam wdzięczność mojej córce za to niezwykłe, uwalniające doświadczenie. Dlaczego dziś pewne impulsy bardziej na mnie działają, a kiedyś nawet nie zdawałam sobie sprawy z ich roli w moim życiu? Nagle wszystko wydało mi się proste: dość mam już szeptów, chcę krzyczeć :)

dzikajablon287

dzikajablon290  dzikajablon291b

dzikajablon291c

dzikajablon293

dzikajablon294

dzikajablon295

dzikajablon289

dzikajablon296

Pozłoszczenie

dzikajablon138a

Jest taki czas, kiedy nie chodzi o kreatywne wyrażanie, ale po prostu o wyrażanie, wyrażanie w  o g ó l e. Na przykład Pozłoszczenie. Żeby dać sobie zgodę i przestrzeń na to, by się złościć. Bez poczucia winy i wstydu. Na przykład będąc kobietą, bo kultura i społeczeństwo ma swoje oczekiwania wobec kobiet, niekoniecznie trafiające w ich prawdziwe potrzeby. Szczególnie będąc dziewczynką, bo taka presja, aby się nie złościć na przykład (albo nie płakać, nie krzyczeć, etc.) szczególne piętno wyciska na dziecięcej wrażliwości. Bo przecież to łańcuch pokoleniowy pilnowany przez „strażniczki” ciągłości tradycji, nasze matki i babcie. Co można, a czego nie wypada. Kodeks. Cechy dziedziczne, jak ja to nazywam, przekazywane z pokolenia na pokolenie.

To trudne, kiedy świadoma uczestnictwa w tym „tańcu” tańczonym przez kobiety, sama będąc matką, staram się mojej córce nie zabierać przestrzeni na Pozłoszczenie. Nie zrzędzić, nie glindzić, nie grozić, że złość piękności szkodzi. Tylko przyjąć, wesprzeć, a jak nie potrafi sobie z siłą złości poradzić – nauczyć.

To łatwe, kiedy widzę jak moja dziewczynka sobie radzi, być dumną. I wzruszać się, że jest sobą, pozostaje przy sobie, nie wygoniona z siebie, nie oceniona, kocha siebie nawet w złości, bo ja ją kocham także zezłoszczoną. Ona to wie: złościć się jest w porządku! Ja, o zgrozo, nauczyłam się tego dopiero niedawno…

To wspaniałe, kiedy pozłoszczona wyraża swoje uczucia i oznajmia z błyskiem w  oku: A teraz idę do pokoju i będę się złościć, bo jestem zła! I za chwilę słyszę dobiegające zza ściany wrzaski i krzyki, przerywane odgłosami uderzeń ręką w łóżko bądź tupaniem. Moja wojowniczka wraca oczyszczona, uśmiechnięta i rzuca lekko: Mamo, poczytamy bajkę o yeti?

Edward Munch, Krzyk, źródło: Wikipedia