Zielarka

dzikajablon428

Dzisiaj takie widoki: łąki, wijąca się droga nad rzeką, zioła, kolory odchodzącego powoli, lecz nieubłaganie lata. Jeszcze las i stanowisko archeologiczne… ale o ziemi i gestach oczyszczania może innym razem. Dzisiaj był wiatr, słońce, pachnące rośliny, a ich zapach zamieszkał nam w dłoniach. Milo wdychała łąkę pełną piersią. Marzyła o bukietach jeszcze w mieście (ale bukiet z parku to nie to!), więc robiłyśmy bukiety. Żadna ze mnie florystka, to i żadnego komponowania nie było. Największą przyjemność sprawił mi zwykły dziki zbiór kwiatów napotkanych po drodze. Doznałam przeniesienia w czasie – jak z magdalenką Prousta :) Naprawdę nie pamiętam kiedy ostatni raz robiłam bukiet. Poczułam się przez chwilę jakoś tak inaczej, beztrosko, spokojnie, obecna w czynności, która mnie całą wypełniła…

Milo bawiła się w zielarkę. Opowiadałam jej, że kiedyś na tych łąkach sama zbierałam rośliny, suszyłam je w wiązkach i kruszyłam do słoików, które oznaczałam misternie zdobionymi, stylizowanymi na stare etykietami. Zapaliła się do poszukiwań. Pięciornik gęsi, mydlnica lekarska, krwawnik, rdest wężownik, pokrzywa, ślaz dziki, tasznik, dziurawiec, przytulia, marzanka wonna, skrzyp polny, wierzbówka kiprzyca, rumianek, cykoria podróżnik, kielisznik… Już same nazwy tak kuszące i poetyckie. Po powrocie do domu złapałyśmy książkę o ziołolecznictwie i, z palcem w obrazkach oraz kwiatami na kolanach, próbowałyśmy odnaleźć te znajome z łąki. Dobre ćwiczenie na spostrzegawczość. A spacer łąkami… co tu dużo mówić… Jeśli macie okazję, zabierajcie dzieci na łąki!

dzikajablon429

dzikajablon430

dzikajablon431

dzikajablon432

dzikajablon433

dzikajablon434

dzikajablon435

dzikajablon436

dzikajablon437

dzikajablon439

dzikajablon440

dzikajablon441

dzikajablon442

dzikajablon443

dzikajablon444