Projektantki wnętrz

dzikajablon591c

Dzisiaj kolejny pean, pochwała kreatywności, szacun, power dziecka i chapeaux bas! Oczekiwałam mniej, a dostałam więcej. Rzuciłam temat „zadania”, a uczestniczki zajęć w Polu Widzenia – 10-12-letnie dziewczyny – pokazały, że tworzą, a nie realizują odtąd dotąd :) Niby nic nowego, oczywista prawda, że dzieci twórcze są, ale z moich obserwacji wynika, że te podstawówkowe i gimnazjalne często tkwią w schematach (plastycznych / artystycznych) już na dobre. Trudne więc bywają próby przekonania ich, że można coś narysować / wykonać / zakomponować inaczej. Ale i tak próbuję, bo nie potrafię inaczej :)

Uwielbiam być zaskakiwana taką różnorodnością, indywidualnymi rozwiązaniami, których kierunku sama nie przewidywałam. Zadanie zaprojektowania wnętrza przeobraziło się w projekt, który całkowicie pochłonął młode projektantki… Punkt wyjścia: stos pudełek po butach oraz istne materiałowo-koronkowo-filcowe targowisko próżności. W przypadku niektórych pokoików niesamowita wręcz miniaturyzacja obiektów przypomniała mi pewną intrygującą książkę o myszach i ich domku zrobionym w realu przez autorkę, następnie sfotografowanym na potrzeby ilustracji mysiej opowieści :)

Zabawa z powodzeniem nadaje się dla przedszkolaków, ale przyda się asysta rodzica oraz proste, przyjazne rozwiązania i pomysły. Niezawodna (ukochana przeze mnie) tektura, kolorowe papiery, tkaniny. W klejeniu nietypowych powierzchni lepiej się sprawdzi klej wikol niż zwykły biurowy czy szkolny. Na widok zdjęć Milo stwierdziła: Chcę!! Więc albo złapiemy pierwsze z brzegu pudełko albo powrócimy do naszego tekturowego domku, który zdążył się już porządnie zakurzyć. Stan surowy, wykańczanie elewacji, teraz czas na wnętrza :)

dzikajablon591

dzikajablon591b

dzikajablon591e

dzikajablon591r

dzikajablon591f

dzikajablon591j

dzikajablon591g

dzikajablon591k

dzikajablon591h

dzikajablon591d

dzikajablon591i

dzikajablon591l

dzikajablon591m

dzikajablon591o-2

dzikajablon591r-2

dzikajablon591p

dzikajablon591s

Nocna anarchia

dzikajablon592c

Tylko na chwilę zaglądam, bo i akcja jest momentalna. Późny powrót, miasto w deszczu, dzieci już dawno powinny być w łóżkach… Czekamy niecałe 10 minut na frytki. Mam jeszcze tysiąc energii!!! – zapewnia mnie Milo i razem z koleżanką biorą na warsztat luźno stojące, oczekujące już na powrót do magazynu skrzynki, okupowane w ciągu dnia przez miejskich frytkożerców. Totalna improwizacja, nocna anarchia, kreacja i ekspresja zjednoczona, land art, city art i street art – 3 w jednym, musical w ciemnościach, deszczowa piosenka normalnie… Przestępujemy z nogi na nogę, już prawie czujemy sól frytek w gardłach, a dziewczyny robią szybką wrzutę na mieście. Lecimy dalej! Joł :)

dzikajablon592

dzikajablon592e

dzikajablon592b

dzikajablon592d

dzikajablon592a

dzikajablon592f

Festiwal zapachów

dzikajablon590h

Co tak pachnie w całym domu? – pyta córka w progu. Nic, nic, to tylko matka zanęca do zabaw wspierających rozwój zmysłu węchu… – mamroczę pod nosem, bo to już moje trzecie podejście, zaproszenie atrakcyjne, inspiracja zmyślna, podkop, żeby zainteresowanie wzbudzić, zatrzymać na chwilę uwagę córki… Zbuntowała się załoga i nic nie mogę poradzić od kilku dni. Więcej podchodów, mało konkretów. Więc ta relacja poszarpana nieco, w odcinkach, z przerwami w programie, etc. Ale, ale! Spokojnie matko, po kolei…

dzikajablon590f
Na początek gadany wstęp, luźne rozmowy przy kuchennym stole, w łazience przy czesaniu włosów, na spacerze. Że od dawien dawna węch się ludziom przydawał tak bardzo, że właściwie pozwalał im przeżyć w świecie. Zastanawiamy się po co nam nos?

  • nos jest do oddychania
  • nos potrafi wyczuwać zapachy
  • w nosie ogrzewa się zimne powietrze oraz nawilża i oczyszcza
  • przydaje się kiedy wydobywamy z siebie dźwięki

Rozmawiamy po co nam węch?

  • dawniej człowiek „czuł pismo nosem”, czyli dzięki węchowi potrafił wyczuć np. niebezpieczeństwo lub pożywienie w okolicy
  • dzięki informacji zapachowej mama rozpoznaje swoje dziecko, a dziecko mamę
  • każdy człowiek ma swój niepowtarzalny zapach
  • domy też mają indywidualne zapachy
  • dzięki węchowi człowiek dba o czystość i higienę własną
  • można rozpoznać czy jedzenie jest świeże, zatęchłe, spleśniałe – czyli dbać o swoje zdrowie
  • miłe zapachy wprawiają nas w dobry nastrój

Tutaj następuje seria eksperymentów – bo głównie na doświadczanie postawiłyśmy. Idziemy na spacer :)

Zapachy w parku

Podczas spaceru dróżkami i ścieżkami oraz na przełaj, zbliżając nos do drzew, a czasem do ziemi, kolekcjonujemy wrażenia zapachowe, dzieląc się spostrzeżeniami. Wąchamy liście, owoce jesieni, korę, szyszki modrzewia. Przy okazji przekonujemy się, że zapachy można podzielić na:

  • przyjemne
  • nieprzyjemne (szczególnie gdy mijamy osiedlowy śmietnik albo niesprzątnięte psie kupy w trawie)

Wzbogacamy słownictwo: zapach, aromat, woń, odór, smród. Pachnie, cuchnie, śmierdzi. Nie brakuje przykładów :)

dzikajablon590m

dzikajablon590n

dzikajablon590p

dzikajablon590o
Jak pachnie dom?

Kolejna zabawa w obwąchiwanie. Poruszamy się w przestrzeni kuchni, łazienki, pokoi, i analizujemy dostępne zapachy. W łazience odbywają się testy intensywności zapachów na przykładzie kosmetyków mamy i taty. Dowiadujemy się, że zapachy także dzielimy na:

  • słabe, delikatne (mydło zapachowe, szampon)
  • neutralne (mydło bezzapachowe)
  • silne, intensywne (mega miętowy płyn do płukania jamy ustnej, perfumy, peeling)

Jak pachnie rodzina?

Rozwinięciem poprzedniej zabawy jest obwąchiwanie siebie nawzajem, co przysparza nam duużo śmiechu! Część druga to próba zgadywania po zapachu czyje to ubranie. Z zamkniętymi oczami wąchamy trzy noszone bluzki (mamy, taty i córki). Niestety, doświadczenie wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje.

Spacerując po domu, zabieramy do kolekcji jeszcze kilka zapachów: orzechów prosto z działki, starej, bardzo starej książki, plasteliny, świeżych owoców, zaschniętej makaty utkanej latem…

dzikajablon590a

dzikajablon590b

dzikajablon590c

dzikajablon590d

dzikajablon590e

Festiwal zapachów

Przystanek kuchnia. Tu zatrzymujemy się na dłużej :) Mając przygotowane wcześniej pudełeczka, w których zamknęłam różne zapachy, zapraszam córkę do zabawy w zapachowe zagadki. Zapachy wcześniej znane i rozpoznawane zapewnią sukces – rozumuję – nie powinno być problemu. Pojemniki skrywają zapachy takich przypraw i produktów jak:

  • mięta
  • tymianek
  • morele suszone
  • świeże śliwki
  • cebula
  • korzeń imbiru
  • cytryna
  • papryka czerwona
  • kredki świecowe
  • cynamon
  • goździki

Milo zgadza się (niechętnie) na zawiązanie oczu, żeby rozpoznawać z wyłączeniem zmysłu wzroku. Niestety wystarcza jej zainteresowania jedynie na kilka pudełek. Oświadcza, że nie chce już niczego zgadywać, a wyrazem jej buntu jest improwizowana rewia mody z użyciem kocyków dziecięcych, letniego kapelusza i masy zaskakujących dodatków… Wszystkie stroje z kolekcji charakteryzują się zasłonięciem twarzy – Milo symbolicznie odcina się od zmysłowych doświadczeń. A mi pozostaje sztachnąć się ukochanym w dzieciństwie zapachem świecówek :)

dzikajablon590g

dzikajablon590k

dzikajablon590j

dzikajablon590l  dzikajablon590r

Zapomniałam dodać, że wspaniały zapach wspomniany na samym początku był zapachem właśnie upieczonego ciasta ze śliwkami :) Może następnym razem zaproszę Milo – po prostu – na warsztaty kulinarne, a zaczniemy od przypraw w pachnącej szufladzie…

Więcej fachowych informacji o węchu znaleźć można na blogu Projekt: Człowiek w ramach Zmysłowych Piątków. Zachęcam do odwiedzenia blogów wszystkich uczestniczek projektu, których zestawienie u autorki projektu.

Poprzednie wpisy z cyklu Zmysłowe Piątki:

Ścieżka Równowagi – zmysł równowagi
Drabina sensoryczna – zmysł dotyku
Księżniczka i ziarnko grochu – zmysł propriocepcji
Ściana muzyczna – zmysł słuchu

Rzeka w mieście

dzikajablon589

Że jest rzeka w mieście to wiem. Ale takiej rzeki, jaką spotkaliśmy pewnej wrześniowej niedzieli, nie znałam. Że się trzeba przebić przez kłębowisko estakad, przedrzeć przez gęste krzaczory, i to tylko znajomą, wydeptaną ścieżką, którą zna niewielu, albo ją jedynie przewodnik zna, co wieki temu podróżował tą trasą na wagary… Więc ktoś tu miał wycieczkę sentymentalną, a niektórzy, niczego się nie spodziewając, aż gęby rozdziawili, jak wyszli ze splątanej, mrocznej gęstwiny i ujrzeli! Biały drobny piasek i ani żywej duszy. Po co jechać nad morze?! Rozmarzyłam się. Dziecko tarzało się i turlało z radości.

Co tam, że krajobraz industrialny po drugiej stronie, i biało-czerwony komin dumnie sterczy jak kij wbity w mrowisko i wrzuca nam do widoku zupełnie inną estetykę :) Lubię to. I wiatr. I słońce. I cisza od miasta – w środku miasta. Pożegnaliśmy lato lasem z patyków, w którym zgubiły drogę do domu kolorowe zwierzęta. Milo już kiedyś dyrygowała falą w wakacyjnym performensie, ale tamta rzeczka to dzidziuś według jej określenia. Tą większą też można porządzić (na brzegu), pokrzyczeć na nią, a nawet jej nawrzucać. Piaskiem i kamieniami :)

dzikajablon589a

dzikajablon589b

dzikajablon589c

dzikajablon589h

dzikajablon589e

dzikajablon589f

dzikajablon589g

dzikajablon589i

dzikajablon589j

Najbardziej magiczny dla mojej córki był fakt, że stąpamy po miejscu, które normalnie jest zalane przez większą część roku. Musiała to sobie jakoś poukładać – nie idziemy pod wodą… Woda też się nie rozstąpiła jak Morze Czerwone… Przyjęła do wiadomości, że woda cofnęła się, ale zaraz wróci na swoje miejsce :) Bardzo możliwe, że na obecną chwilę teren jest już niedostępny. Łacha zniknęła jak podwodne królestwo. A Dzika Jabłoń tam była i zapamięta…

dzikajablon589l

dzikajablon589m

dzikajablon589n

dzikajablon589o

dzikajablon589d

Ryby mają głos / Dziecko na warsztat

dzikajablon584-01

W ramach nowego projektu blogowego Dziecko na warsztat zainicjowanego na blogu Projekt Londyn 2014 rozpoczynamy cykl warsztatów edukacyjnych. We wrześniu przyglądamy się przyrodzie. W naszym przypadku inspiracją i motorem działań była książka Błękitna planeta. Historia naturalna oceanów (wyd. BBC i Muza są, 2001). Kiedyś ja ją bardzo polubiłam, a teraz sięgnęła po nią moja córka :) Motywem przewodnim planowanych warsztatów stała się kolorowa rafa koralowa, a chwilę potem głębina i mroki oceanów. Pomysłów na zabawę było tak wiele, że z konieczności zrobiłyśmy kilka mini-warsztatów.  Oto poszczególne części naszego warsztatu przyrodniczego Ryby mają głos!

dzikajablon584

Jak rybę zbudowano

Puzzle z tektury zapoznaje dziecko z zewnętrzną i wewnętrzną budową ryby. Na przykładzie jednej pokazujemy i nazywamy podstawy: głowa, tułów, ogon, płetwa (grzbietowa, brzuszna, piersiowa) oraz łuski, oko, otwór gębowy i nosowy (tu już miałam wątpliwości czy nie za poważnie jak dla czterolatka). Z młodszymi można bawić się w pokazywanie nawet na własnych ciałach gdzie ryba ma płetwy, etc. Same układanki są proste – każda składa się z 4 części. Druga z kolei odsłania wnętrze ryby. Pokazujemy kręgosłup i ości, serce, wątrobę, nerki, żołądek, jelita, skrzela, pęcherz pławny, a przy tym opowiadamy w prosty sposób o oddychaniu w wodzie, poruszaniu się przy pomocy płetw, porównujemy życie ryby w wodzie z życiem człowieka na lądzie.

Materiały: tektura, mazaki, kredki, długopis, nożyczki, nożyk do cięcia, tablica poglądowa z budową ryby (np. z internetu) do przerysowania na tekturze
Słownictwo i pojęcia: budowa zewnętrzna i wewnętrzna ryby, oddychanie, pływanie w wodzie
Wiek: 3-4 lata (z możliwością stopniowania złożoności informacji)
Wykonanie: inspiracja – oglądanie obrazków w książce lub w internecie, potem rozmowa wciągająca malucha w temat. Następnie dziecko pomaga w przygotowaniu układanki, np. koloruje ryby (ćwiczy sprawność rąk, koncentrację, koordynację wzrokowo-ruchową).

Przebieg
Rozmowa o budowie ryby przebiegła dość luźno. Milo chętnie przygotowywała układanki, ale wymiękła przy łuskach i od tego momentu kończyłam pracę sama. Uaktywniła się na powrót przy układaniu ryb w całość, choć moim zdaniem puzzle okazały się oczywiście zbyt łatwe jak dla niej. Wartością była jednak własnoręczna robota i zabawa. Z pewnością można kupić gotowe układanki. Ja mam jednak osobistą misję przekonywania dziecka, że warto i fajnie jest robić rzeczy samemu :)

dzikajablon584a

dzikajablon584b

Wędrówka ryby w przestworzach pokoju dziecinnego

dzikajablon584c

dzikajablon584d

dzikajablon584f

dzikajablon584g

Galeria ryb głębinowych

Ten mini-warsztat nie był planowany. Po prostu wyszłam na chwilę do kuchni, a po powrocie znalazłam się w galerii ryb głębinowych. Wątek głębiny i strefy mroku, zamieszkiwanej przez „straszne ryby” wytwarzające własne źródła światła, aby zwabić ofiarę w ciemnościach bardzo Milo poruszył i zafascynował. Nie przestraszyła się nawet najbardziej „hardcorowych” wizerunków, oglądając rozwarte, najeżone zębiskami paszcze diabłów morskich tuż przed zaśnięciem. Właściwie nie jest to typowy warsztat, a prezentacja rezultatów wyżej wspomnianej fascynacji – w postaci galerii prac. Co dziecko ujrzało, zapragnęło narysować!

Wspomnę tylko o tym, że w temacie oceanu i życia oceanicznego skupiłam się na tym, aby wytłumaczyć fakt, że różne stworzenia zamieszkują różne strefy. Jasnym i zrozumiałym porównaniem okazała się metafora domu z piętrami, na których urzędują różni mieszkańcy. Więc na przykładzie rysunku omówiłyśmy poszczególne piętra „wodnego domu”, schodząc coraz niżej i niżej… aż do głębin najgłębszych :) Naturalnie wypłynął temat braku słońca w oceanicznej „piwnicy” i dłuższą chwilę przyglądałyśmy się różnym fizjonomiom rybim oraz sposobom przystosowania się do życia na właściwym im piętrze oceanu (np. kolory dostosowane do otoczenia, sposoby obrony przed innymi rybami).

Materiały: papier, mazaki, kredki, książka ze zdjęciami stworzeń morskich (tu ryb głębinowych)
Słownictwo i pojęcia: strefa mroku, przystosowanie się do otoczenia, barwy ochronne, światło ryb
Wiek: 3-6 lat

Przebieg
Zdołowane brakiem światła wkrótce powróciłyśmy na płytsze wody i odpłynęłyśmy w stronę rafy koralowej. Zachwyt nad kolorami i wymyślanie śmiesznych rymowanek z nazwami różnych ryb – lekkie ćwiczenie na utrwalanie nowego nazewnictwa. Po chwili do mieszkańców rafy dołączyły stwory mitologiczne – syreny. Niektóre Milo pocięła na kawałki, aby stworzyć puzzle do układania na wzór naszego pierwszego ćwiczenia. W tej części córka robiła co chciała… Głównie ćwiczyła małą motorykę i uprawiała gry językowe. Wiedza zdarzała się przy okazji :)

dzikajablon585

dzikajablon585a

dzikajablon585b

dzikajablon585c

dzikajablon585d

dzikajablon585e

Sekwencje z rafy koralowej

Płynne przejście z poprzedniej części. Inspiracja – rafa koralowa. Zabawa – sekwencje (ćwiczenie układów elementów w określonej kolejności, przygotowujące do nauki sylab i czytania). My wiemy, że to świetna gimnastyka dla mózgu, ale dziecku wystarczy zachęta do zabawy w układanie wzorków! Karty ze stworzeniami żyjącymi w środowisku rafy (można zrobić samemu, razem z dzieckiem lub wydrukować gotowce z internetu) układamy według trzech zasad: naśladowania (dziecko odtwarza wzór), kontynuowania (rozbudowuje szereg poprzez powtarzanie odpowiednich elementów) i uzupełniania. Oprócz kart z obrazkami przyda się karta ze znakiem zapytania (tłumaczyłam córce, że to takie zapytanie-zagadka dla niej Co tu pasuje?). Więcej o rytmach, szeregach, sekwencjach, materiale tematycznym i atematycznym oraz tajnikach przygotowania malucha do czytania, poczytacie na stronie www.sylaba.info przedstawiającej metodę symultaniczno-sekwencyjną prof. J. Cieszyńskiej.

Materiały: karton, mazaki, ołówek, nożyczki
Słownictwo i pojęcia: życie mieszkańców rafy koralowej, kto gdzie mieszka, ćwiczenie kolorów lub nazw ryb (improwizacja)
Wiek: 3-5 lat
Wykonanie: Wyciąć ok. 15-20 kartoników o wymiarach 7×10 cm (każdy obrazek powtarza się co najmniej 3 razy) i 1-2 karty ze znakiem zapytania. Rysunki/ malunki własnej roboty lub wydrukowane i naklejone obrazki z internetu. Komplet posłuży na dłużej.

Przebieg
Zabawa odbywała się wieczorem, więc skupienia trochę już brakowało po całym dniu wrażeń. Udało nam się ułożyć kilka sekwencji, a potem Milo przejęła inicjatywę. Stworzyła własną wersję gry łączącej elementy memo, domina, sekwencji… po prostu free style. Pomieszanie z poplątaniem :)

dzikajablon586

dzikajablon586a

dzikajablon586b

dzikajablon586e

dzikajablon586f

dzikajablon586g

dzikajablon586i

dzikajablon586h

dzikajablon586j

Free style!

dzikajablon586k

Uzupełnianie sekwencji

dzikajablon586l

Kontynuowanie sekwencji

dzikajablon586m

Delfin. Ryby z rafy koralowej o wymyślonych barwach i wzorach wg Milo.

dzikajablon586n

Dominujący motyw syreny :)

Fartuch z rybich łusek

Wesoła i lekka praca plastyczna umożliwiająca przyswojenie bardzo wąskiego wycinka wiedzy biologicznej jakim jest układ dachówkowy łusek na rybim ciele. Ten ręcznie wykonany łuskowy ciuch sprawi, że dziecko – poprzez układanie i klejenie łusek – będzie bezpośrednio doświadczać i przyswajać o co chodzi z tymi łuskami. Przyjemne z pożytecznym. Kupa śmiechu. Na deser rewia rybiej mody :)

Materiały: kolorowy papier, klej do papieru, papier pakowy do wykroju fartuszka, tasiemki do zawiązywania, dziurkacz, nożyczki
Słownictwo i pojęcia: dachówkowy układ łusek u ryb
Wiek: 3-6 lat
Wykonanie: Odrysować kształt łuski i wyciąć z papieru (kilkanaście-kilkadziesiąt w zależności od wielkości pojedynczej łuski). To dobra okazja by poddać recyclingowi niechciane gazety czy inne papiery, np. kserówki czy stare wydruki. Na papierze pakowym odrysować kształt fartuszka – ja posłużyłam się tym z Ikei (biało-brązowy fartuszek do kuchni dla dzieci). Wytłumaczyć dziecku zasadę – łuski przyklejamy od dołu fartuszka, idąc do góry, w rzędach jedna obok drugiej tak, aby na siebie nie zachodziły z boku. Nie ma potrzeby smarować klejem całej łuski, wystarczy jedynie pasek szerokości palca (dorosłego) wzdłuż boku. Następnie robimy dziurkaczem dziurki po bokach fartuszka i na górze (na wysokości klatki piersiowej), aby przewlec tasiemki do zawiązania wokół szyi oraz w pasie. Ubieramy :)

Przebieg
Bardzo przyjemnie spędzony wspólnie czas. Milo aktywnie kleiła łuski (w zasadzie można włączyć dziecko już na etapie cięcia). Po skończonej robocie paradowała w nowym stroju, a mi przyszło do głowy, że może kiedyś – jak będzie mi się chciało – uszyję strój z materiału pokrytego małymi filcowymi łuskami w różnych kolorach… Ale to jak już naprawdę nic nie będę miała innego do roboty :)

dzikajablon587

dzikajablon587a

dzikajablon587b

dzikajablon587c

dzikajablon587d

dzikajablon587e

dzikajablon587f

dzikajablon587g

Akwarium

Jakoś męczyła mnie świadomość, że tak na sucho działamy, że fajnie byłoby zobaczyć prawdziwe ryby. Stąd spontaniczna niedzielna decyzja wycieczki do zoo! Rzeczywiście, wspaniały akcent na koniec warsztatów. Milo była pod wrażeniem rybek, które kilka dni wcześniej „tylko” rysowała, a w akwarium objawiły się jej na żywo. Biegała od okienka do okienka, pełna emocji :) A jak już nacieszyliśmy się rybami, to jeszcze czekały na nas słonie, żyrafy, tygrysy i… cały zwierzyniec. Chociaż wizyta w zoo mnie zawsze przygnębia i – nie ma co ukrywać – daje po kieszeni, przeżyłam to finansowe i emocjonalne poświęcenie dla uśmiechu Milo :)

I to by było na tyle.

dzikajablon588

dzikajablon588a

dzikajablon588b

dzikajablon588c

dzikajablon588d

dzikajablon588e

dzikajablon588f

Kolejny warsztat już 28 października. Będzie nauka i eksperyment. A tymczasem zapraszam do odkrywania pomysłów wszystkich uczestniczek projektu na ich blogach:

DZIECKO NA WARSZTAT

Jest moc!

Dziecko_na_warsztata_-_logo_bez_blogow

Ściana muzyczna

dzikajablon583

Znowu piątek! Kolejna odsłona projektu Zmysłowe Piątki autorki bloga Projekt: Człowiek współtworzonego przez kilkanaście blogujących mam ;) Dziś o tym jak tworzyć warunki, w których zmysł słuchu reaguje na dźwiękowe bogactwo. Można równie dobrze udać się na spacer po mieście, które też rozbrzmiewa całą gamą specyficznych dźwięków.  Jednak w ciszy „peryferii”, przerywanej co godzinę biciem dzwonu, otulonej w ćwierkanie, krakanie, klekot i inne ptasie pieśni, zdecydowaliśmy się na muzykowanie w ogrodzie.

Letnie reminiscencje: napowietrzna orkiestra, plenerowa ściana muzyczna, jam session pod chmurką, wariacja symfoniczna, koncert rodzinny… Albo tak: kociokwik, kakofonia, szczęk, zgrzyt, szept, chrzęst, jęk, szur, gwizd, brum, szelest, rap, stukot, pęd! Sam Witold Lutosławski uśmiechnąłby się ze zrozumieniem, słysząc taki eksperyment :)

Pomysł na ścianę muzyczną chodził za mną od dawna, niezbędne były jednak maksymalnie sprzyjające warunki (blok pełen mieszkań nie jest niestety przyjazną przestrzenią w wypadku poważniejszego muzycznego szaleństwa). Idealny do zbudowania naszego warsztatu okazał się wakacyjny dom z ogrodem. Najpierw odbyło się gromadzenie materiałów (mania grzebania i poszukiwanie inspiracji w zapomnianych rejonach), następnie zaawansowane testy dźwiękowe (jak powierzchnia, struktura, faktura, gabaryty i sposób używania wybranego obiektu generuje różnorodne dźwięki), a po przetworzeniu przez aparat słuchu masy informacji – konstruowanie. Na koniec zaproszenie do współtworzenia zespołu i snucie planów popołudniowego turnee…

dzikajablon583a

dzikajablon583b

dzikajablon583c

dzikajablon583e

dzikajablon583f

dzikajablon583d

dzikajablon583g

dzikajablon583h

dzikajablon583i

dzikajablon583j

dzikajablon583l

dzikajablon583k

dzikajablon583m

Co mnie urzeka w tej zabawie to fascynujące połączenie możliwości obcowania z różnymi – stwarzanymi przez siebie – dźwiękami ze swobodą wyboru narzędzi, a wszystko to dzieje się w warunkach świetnie nadających się do doświadczania. Przez ułamek wakacji przy muzycznej ścianie pojawiali się twórcy w różnym wieku i każdy odnajdował się w przestrzeni eksperymentu na swój sposób i na miarę swoich możliwości. Dzieci płynnie przechodziły z roli kompozytora do roli wykonawcy, dyrygenta czy gwiazdy rockowej. Świadomość sprawczości malująca się na twarzach najmłodszych muzyków gratis :)

dzikajablon583o

 

Działaliśmy sobie na Podlasiu, a okazało się, że w dalekiej Australii też powstają improwizowane warsztaty muzyczne „z niczego”. Koniecznie zajrzyjcie na stronę Let the Children Play po jeszcze więcej odjazdowych pomysłów muzycznych. Genialne inspiracje :)

Grzechotki

dzikajablon582

Wzięło mnie na wspomnienia z wakacji… Odgrzebałam lekką, łatwą i przyjemną zabawę. Dość eklektyczną. Własnoręcznie wykonane grzechotki łączą w sobie DIY (Do It Yourself), recycling i montessoriańskie ćwiczenia sensoryczne z transferem ziaren przez lejek do butelki. Pomysł banalny – na pewno każdemu  wcześniej czy później przychodzi do głowy :)

Materiały: suche butelki plastikowe i ziarna fasoli czy kaszy. Zróżnicowane wielkości kuleczek wpłyną ostatecznie na różnorodność dźwięków. Grzechotki można ozdobić naklejkami lub narysować na nich własne wzory mazakami permanentnymi… Ten najprostszy zestaw początkującego warto modyfikować pod kątem wieku i możliwości dziecka, a także umożliwiać pracę własną malucha, aby odbywała w taki sposób, na jaki pozwala mu jego wyobraźnia i potrzeba doświadczania w danej chwili. Zachęcam do eksperymentowania!

A tak naprawdę ten wpis jest jedynie nieśmiałym preludium do piątkowego wpisu z cyklu Zmysłowe Piątki – w tym tygodniu poświęconemu zmysłowi słuchu!

dzikajablon582b

dzikajablon582c

dzikajablon582d

dzikajablon582e

dzikajablon582f

Ziemia, ziemia

dzikajablon555

Daleka i bliska. Niechciana. Oczekiwana
Tu albo tam. Albo i tu i tam naraz, w rozdarciu
Pozostawiona, opuszczona, z której wypędzono
Obejrzeć się za siebie – zmieniona w słup soli jak żona Lota
Dźwięk garści ziemi i pożegnalne westchnięcie drewna
Budowanie na piasku, z nadzieją
Zachwyt nad światem w ziarnku piasku
Liczenie czasu – sekundy skryte w ziarnkach
Czas na umycie zębów skurczony w maleńkiej klepsydrze
Pospiesz się, bo nie zdążymy na czas!
Żałuję, że nie mogę poznać wszystkiego
Kopanie w ziemi na głębokość 70 cm
Wianek kamieni – palenisko sprzed 8 tysięcy lat
Ostatni, którzy zjedli, ruszyli na południe, a po nich cisza
Przesypywanie
Przesiewanie
Oczyszczanie ziemi
Nowe życie. Stare życie. To jedno
Moja ziemia pierwsza – ziemia słoneczników
Grządki babci. Składam ziarno w ziemi jak letnią ofiarę
Odpowiedzialność za łubin nasturcje aksamitki
Czekanie. Trzepot serca
Nie rozumieć czasu
Mamo, a co to jest starzenie?
A dokąd poszedł ten pan, co umarł?
Tożsama z ziemią. Przynależna? Zależna?
Niewola, wola, wolność…
Tęsknić za sobą całą sobą całe życie
Ziemio, ziemio, jestem twoją wybranką. Weź mnie!

dzikajablon554

dzikajablon555d

dzikajablon555e

dzikajablon554d

dzikajablon555f

dzikajablon556b

dzikajablon556c

dzikajablon556d

dzikajablon557

dzikajablon556e

dzikajablon557c

dzikajablon558

* Zdjęcia dokumentują performance i rzeźbę mojego autorstwa oraz Marcina Chomickiego z cyklu Architektura przemiany (2013). Obiekt jest stworzony z donic wypełnionych przesianą ziemią z Jazdowa, wpisując się w dyskusję na temat dalszych losów wyeksmitowanych mieszkańców osiedla i nawiązując do licznych przestrzeni pamięci (architektury pomnikowej) w Warszawie. Rzeźba oddana przyrodzie i odbiorcom żyje własnym życiem – w oczyszczonej ziemi rozwija się ekosystem. Można ją oglądać na osiedlu domków fińskich na warszawskim Jazdowie.

* Ostatni wers pochodzi z filmu Orlando w reżyserii Sally Potter, z niezapomnianą rolą Tildy Swinton, z przyprawiającej o dreszcze sceny w labiryncie. Podróż przez epoki ku ekspresji własnej i wolności…

Dziecko na warsztat

dzikajablon581

Dzika Jabłoń z radością przystępuje do nowego projektu blogowego Dziecko na warsztat, którego źródłem jest blog Projekt Londyn 2014. Od czasu ogłoszenia projektu źródło to przeobraziło się w rwącą rzekę – swój udział w warsztatach ogłosiło 35 blogujących mam :) To może oznaczać tylko jedno: mnóstwo inspiracji! Projekt polega na wymyśleniu i przeprowadzeniu cyklu 10 warsztatów tematycznych dla swoich dzieci.

Dziecko_na_warsztata_-_logo_bez_blogow

Start 23 września, a finał w czerwcu 2014. Co miesiąc 35 relacji z domowych warsztatów. Na każdy miesiąc przypada inny temat:

WRZESIEŃ – warsztaty biologiczne
PAŹDZIERNIK – nauka i eksperymenty
LISTOPAD – warsztaty kulinarne
GRUDZIEŃ – świąteczne rękodzieło
STYCZEŃ – warsztaty muzyczne
LUTY – logiczne myślenie
MARZEC – matematyka
KWIECIEŃ – historia bliższa i dalsza (rodzinna, lokalna, światowa)
MAJ – sztuki plastyczne
CZERWIEC – warsztat warsztatów na dowolny temat oraz podsumowanie cyklu na spotkaniu wszystkich uczestniczek

Blogi uczestniczące w projekcie:

www.bajdocja.blogspot.com
www.biesydwa.blogspot.com
www.chabazie.blogspot.com
www.dwujezycznosc.blogspot.com
www.dziecidwujezyczne.blogspot.com
www.dzikajablon.wordpress.com
www.gagatkitrzy.blogspot.com
www.godzillapozera.blogspot.com
www.grzesiowy.blox.pl
www.herbata-ze-szklanki.pl
www.julkaijejmiejscenaziemi.blogspot.com
www.karolowamama.blogspot.com
www.kinderki.eu
www.kreatywnik.bloog.pl
www.kreatywnymokiem.blogspot.com
www.laschejunk.blogspot.com
www.mama-bloguje.com
www.mama-trojki.blogspot.com
www.mamuska24.pl
www.madredziecko.blogspot.com
www.miastodzieciom.com
www.myhomeandheart.wordpress.com
www.naszerodzinnepodroze.blogspot.com
www.optymistycznamamma.wordpress.com
www.pomyslowamama.pl
www.projektczlowiek.blogspot.com
www.projektlondyn2014.wordpress.com
www.strong-mamong.blogspot.com
www.tominowo.blogspot.com
www.wkrainiewesolychlobuzow.blogspot.com
www.wpodrozyprzezzycie.wordpress.com
www.wypaplani.pl
www.vikisiezna.blogspot.com
www.zabawyizabawki.blogspot.com

oraz nieblogująca mama Ilona Bożejewicz gościnnie na Kreatywnym Okiem

Drogie Mamy, powodzenia!

Oplatanki

dzikajablon578

Bardzo przyjemna zabawa dla każdego, w każdym wieku. Materiały tanie jak barszcz. Dla najmłodszych – okazja do ćwiczeń na wielu płaszczyznach. Dla dorosłych – prawie medytacja :) Polecam na jesienne deszczowe wieczory. Uwaga, wciąga!

Pomysł wypatrzyłam przypadkiem w przestworzach internetu i dokopałam się do jego źródła na blogu The Crafty Crow. Na kółkach z tektury (mogą być różnej wielkości) robimy nacięcia, np. według wzoru przypominającego układ cyfr na tarczy zegara. Mogą być rzadsze, głębsze lub płytsze – te wszystkie decyzje wpłyną na ostateczny kształt wytkanego „obrazka”. Moja rada jest taka: przyłączcie się do dziecka – świetnie się razem pracuje :) Druga rada: dajcie się ponieść, a ręce same Was poprowadzą…

dzikajablon579

Przydały się muliny i kordonki. Nawet zwykła nitka daje radę. Ale prawdziwym hiciorem był zestaw błyszczących brokatowych nici zdobniczych :)

dzikajablon578b

dzikajablon578c

dzikajablon578d

dzikajablon578f

dzikajablon578e

Najfajniejsze jest to, że po drodze może zdarzyć się wszystko! No, może nie wszystko, ale z pewnością wiele. Milo entuzjastycznie wprowadzała innowacje i modyfikacje, więc znalazło się miejsce na rysowanie, przyklejanie dodatkowych elementów według własnych pomysłów, a nawet układanie kształtów i liter ze szpulek… Każda okazja jest dobra, by małe ręce mogły poćwiczyć precyzyjne ruchy.

dzikajablon578g

dzikajablon578i

dzikajablon579b

dzikajablon579c

dzikajablon579d

dzikajablon579e

dzikajablon579g

dzikajablon580

Na koniec zabawiłyśmy się w projektantki. Oplatanki Matki i Córki ozdobiły pokój dziecięcych zabaw – lampa przeobraziła się z obiektu masowej produkcji w unikatowy egzemplarz. Spróbujcie sami :)

Księżniczka i ziarnko grochu

dzikajablon577

Dotyk nasz codzienny… Nieodzowny składnik każdej relacji. Tajemniczo powiązany ze zmysłem propriocepcji i równowagi – oto ściśle współpracująca ze sobą wielka trójca. Propriocepcja? Czucie głębokie (z mięśni i stawów), czucie siebie, świadomość pozycji własnego ciała i jego relacji z przestrzenią, ze światem. Pewność siebie w świecie fizycznym (nawet z wyłączeniem wzroku zmysł pozycji ciała – działa!) i poczucie bezpieczeństwa. Możliwość stopniowania i kontrolowania ruchu. Czucie siebie, po prostu, i AŻ TYLE!

Nasza opowieść o propriocepcji mówi też o uważności we wzajemnej relacji dziecka i rodzica. Czytaniu sygnałów płynących z drugiej strony oraz adekwatnym odpowiadaniu na potrzeby dziecka. Szczególnie w zabawach z naciskaniem, ugniataniem, wcieraniem, kołysaniem… Dzisiejszy zestaw – zdecydowanie poduszkowy – to była Wielka Improwizacja, którą można modyfikować i adaptować do indywidualnych potrzeb :) Taki „dzień z życia”.

Księżniczka i ziarnko grochu

Za siedmioma miastami, a dokładnie w Ósmym Mieście, żyła księżniczka Propriocepcja. Rodzice dali jej takie poważne imię, ale wszyscy wołali na nią zdrobniale Protka. Dziewczynka lubiła bawić się i śmiać. Pewnego razu usłyszała baśń o „Księżniczce na ziarnku grochu”, a że główna bohaterka wcale nie wydała się jej interesująca, zapragnęła zostać tym grochem właśnie. Przykryła się wszystkimi piernatami w domu i – dociążona – poprosiła Królową Matkę o przyciśnięcie. – Jestem ziarnkiem grochu! Jestem malutkim ziarnkiem! – wołała za śmiechem.

Powołała Wojsko Poduszkowe i zarządziła bitwę na poduszki. Na wypadek odniesienia rany na polu bitwy, ćwiczyła padanie na kołdry. Na wypadek oblężenia – kopała tunel ucieczkowy z kołdry, przez który przeciskała się do mamy, ku wolności, bliżej lodówki. Przywdziewała poduszkową zbroję (ciasno owinięte poduszki wokół rąk i sklejone taśmą klejącą). Nakładała też bojową czapkę z poduszki i stawała się Napoleonką!

dzikajablon569

dzikajablon572

dzikajablon572b

dzikajablon570b

dzikajablon571

dzikajablon577f

dzikajablon574

dzikajablon575

Walczenie jest dość męczącym zajęciem – pomyślała księżniczka Protka i postanowiła odpocząć. Królowa Matka pobujała ją w kocu, co było bardzo przyjemne. A po przekąsce przyszedł czas na przejażdżkę. Podjechała karoca z koca, Protka chwyciła zabawki i zwierzęta, cisnęła je na siedzenie, sama się usadowiła wygodnie i kazała rumakom się ciągnąć. Prosto z sypialni, przez Kuchenne Pola, Przełęcz Trzech Nocy, Różowe Źródła, aż na Polanę Gościnności :) Dzień przyniósł jeszcze w prezencie wiele zabaw poduszkowych: nacieranie i głaskanie kołdrą rąk i nóg, zwijanie się w naleśnika i toczenie po łóżku lub podłodze, mocne przytulanie, przewracanie się i upadanie na poduszki oraz przeciskanie się przez tunel.

dzikajablon576b

dzikajablon577b

dzikajablon577g

dzikajablon577h

dzikajablon577c

dzikajablon577d

dzikajablon577e

dzikajablon573

Po całym dniu głębokich odczuć, Protka, leżąc w łóżku, myślała już tylko o tym czy  jej przyjaciel jeż zdążył zakopać się w liściach przez zachodem słońca. Królowa matka zaś dociskała kołdrę dokoła jej małej postaci, żeby żaden podmuch wiatru nie dostał się środka. Księżniczce było dobrze. Zamknęła oczy. Czuła swoje ręce odpoczywające wzdłuż ciała, wyprostowane nogi, przytulone do materaca plecy i pupę. Pełną myśli głowę i każdy rozwibrowany opuszek. Czuła całą siebie!

Akt przyjścia na świat zawiera w sobie wiele z tych doświadczeń. Pierwsza relacja małego ciała ze światem. Najstarszy zapis głębokiego czucia, na całe życie… :) Rzeczowo i przyjaźnie o zmyśle propriocepcji przeczytacie na blogu Projekt: Człowiek, gdzie ta zabawa ma swój początek i więcej pomysłów na rozwijanie tego zmysłu u innych mam blogerek. Zapraszam!

Poprzednie wpisy z cyklu Zmysłowe Piątki:

Ścieżka Równowagi – zmysł równowagi
Drabina sensoryczna – zmysł dotyku

Dzień niszczenia

dzikajablon559

Dziś nietypowo. Zazwyczaj twórczo i konstruktywnie. A ja tu proszę o destrukcji. Popsuję trochę nastroje :) Czasem bowiem nadchodzi dzień niszczenia i zamętu. Odzywają się w córce destruktywne impulsy i ze swoją niewinną, słodką miną oznajmia: Chcę coś zniszczyć!

Nie wiem jak Wy, drodzy Rodzice, reagujecie w podobnych przypadkach, ale ja jestem za tym, aby pozwolić dziecku podążyć za impulsem, tyle że w sposób kontrolowany i nie krzywdzący innych. Więc w duchu się śmieję (bo mnie to rozśmiesza), ale kiwam głową z empatią, że Hm, rozumiem… i  kombinuję, jak to zorganizować :)

Tego dnia ciuchy poszły na warsztat. Stare i za małe, skitrane w szafie. Milo z lubością zabrała się za cięcie, darcie, szarpanie, mazanie, rozrywanie! Przyjemność sprawiał jej dźwięk trzeszczących szwów i rozpadającego się materiału. Gdy wycięła dziurę na łokciu, była wniebowzięta :) Posapując, z językiem na brodzie, przejęciem na twarzy i niecodziennym błyskiem w oku, „pracowała” przez prawie godzinę, ćwicząc oczywiście chwyt, precyzję i koncentrację :) Co chwila wybuchała śmiechem, a już zupełnie odleciała przy ubieraniu zabawek w zniszczone ubrania!

dzikajablon563

dzikajablon567c

dzikajablon567

dzikajablon566

dzikajablon564

dzikajablon561

dzikajablon562

dzikajablon560

dzikajablon565

dzikajablon568

Powyższe zdjęcie jest dla mnie idealną ilustracją współistnienia tak różnych impulsów w człowieku. Różowe skrzydła wróżki oraz stworki-potworki gotowe na „wredną” psotę to nic innego jak symbol dwoistości dziecięcych potrzeb, naturalny mariaż pragnień konstruktywnych i destruktywnych. Dziecko też niech wie, że może być i takie i takie w swej naturze. Nie tylko „dobrze ułożone”. Dobrze jest czasem dać ujście temu mniej popularnemu impulsowi. Tak dla równowagi :)

Jesień w ramkach

dzikajablon543

Zamknięta w ramce wczesna jesień…
Tkanina z przyrody i kolorów.
Pierwsze miękkie, złote światło!
Taniec! Krosna, osnowa, wątek.
Matki i córki, ojcowie, rodzice i mali synkowie.
Wrzesień? Podążanie za własnymi impulsami.
Dla rąk i umysłu – ćwiczenia w kontemplacji.
Warsztaty kreatywne: Zielony Jazdów, Dzika Jabłoń, Splot Artystyczny.
Razem :)

dzikajablon544

dzikajablon549d

dzikajablon546

dzikajablon547

dzikajablon549

dzikajablon548

dzikajablon548b

dzikajablon548c

dzikajablon549b

dzikajablon549c

dzikajablon549e

dzikajablon550

dzikajablon551

dzikajablon552

dzikajablon552b

dzikajablon552c

Drabina sensoryczna

dzikajablon542

Najlepsze ćwiczenia na dotyk to od narodzin dłonie mamy i taty. Ulubiona, porządna porcja pieszczot, poranna lub wieczorna, stawiająca na nogi lub wyciszająca do snu. Spacer za rękę w kroplach słońca. I te wszystkie skradzione buziaki, muśnięcia przelotne w ciągu dnia… I jeszcze zabawa w doktora, którego ręce leczą (gdy Milo masuje mi zmęczone plecy, a ja jej nogi czasem pulsujące bólem). Wygłupy. Masowanki, masażyki. Wyciskanki. Nacieranki. Zabawa w człapanie, gdy nie tylko duże i małe stópki, ale oba ciała przylegają do siebie, by powędrować kawałek razem w jednym rytmie… człapu-człap, człapu-człap… Topowe pozycje w naszej karcie dań: szczypki, drapki, gryzki, głaski, pstryczki. Doprawione piskiem, wiskiem i szalonym śmiechem :)

Uwielbiamy zabawy sensoryczne, a szczególnie rozwijamy dłonie. Stopy trochę zaniedbane (choć w wakacje nie brakowało im bosego doświadczania świata), otrzymały pewnego dnia wspaniałą dawkę dotyku i wrażeń…

Zabawiliśmy się w ogrodzie starą metalową drabiną. Rzucona w trawę, podzieliła teren na równe fragmenty. Namówiłam Milo, aby wypełniła każdą „kieszonkę” znaleziskami z ogrodu. Najpierw więc popracowały ręce, by chwilę później abdykować w tej zabawie i oddać przywództwo stopom. Zebrałyśmy i podotykałyśmy gałązki tui, kamyki, jabłka, piasek, liście i patyki. Nogi same wskoczyły do drabiny. A potem… potem to była poezja i widowisko… Cała rodzina się wciągnęła – w końcu każdy chciał dla siebie odrobinę przyjemności :) Sama przeszłam sensoryczny tor doznań kilka razy, a Milo przebiegała drabinę, to znów zastygała, aby doświadczać, dziesiątki razy. Jak w transie!

dzikajablon527

dzikajablon528

dzikajablon529

dzikajablon529b

dzikajablon530

Absolutnie oczarowana i przepełniona wrażeniami, Milo układała wiersze i piosenki. Szczególnie upodobała sobie przymiotniki, którymi starała się opisać całe spektrum doznań i impulsów, które płynęły do niej bezpośrednio z ziemi. Gdy ja już podziwiałam tę scenę z daleka, długo jeszcze dobiegały mnie w kółko te same recytacje: miękkie, twarde, delikatne, mokre (kamyki polewała wodą), suche, trzeszczące, kłujące, wygodne, milutkie, mięciuśkie… Wiem, to było szczęście, niczym niezmącone przeżywanie świata! Tu i teraz.

dzikajablon534b

dzikajablon532

dzikajablon533

dzikajablon533b

dzikajablon540

dzikajablon534

dzikajablon535b

dzikajablon542b

Na koniec coś dla rąk, a jednak :)

Lodowy skarb

dzikajablon427

Pół kilo mąki

dzikajablon187

Zielarka

dzikajablon430

Błotnicy

dzikajablon403

Poranek sensoryczny

dzikajablon278

Literomania

dzikajablon187b

Domek Małej Mamy

dzikajablon216

Konstrukcja w procesie

dzikajablon78

Wpis dotyczący dotyku to druga odsłona projektu Zmysłowe Piątki, o którym można i warto poczytać na blogu Projekt: Człowiek, a także zapoznać się z propozycjami zabaw przedstawionymi przez inne mamy. Zapraszam!

Poprzedni wpis z cyklu Zmysłowe Piątki:

Ścieżka Równowagi – zmysł równowagi

Galeria Czary Mary

dzikajablon517a

Czary Mary, niech wyjdzie Coś…! Takim zaklęciem Milo czarowała rzeczywistość przez niemal dwie godziny, a zebrała się w nim ekscytacja, ciekawość i oczekiwanie. Przepis jest prosty. Bawimy się (na mokro i na gęsto) kolorami i kształtami. Ściskamy dwie kartki – czystą i tą świeżo pokrytą farbami lub dwa obrazki licami do siebie. Dociskamy dłońmi, całymi rękami aż po łokcie. Wymawiamy zaklęcie i… odklejamy. I już! Każdy gest jest sam w sobie eksperymentem. Można tuż przed samym ściśnięciem dorzucić coś ekstra do środka – przy odpowiedniej gęstości farby otrzymamy dodatkowe efekty fakturowe :) Acha, brudzimy się! Żeby doświadczać jeszcze intensywniej, żeby było jeszcze więcej zabawy!

A gdy już czarowniczka lub czarownik odpocznie, a prace wyschną, można pobawić się w robienie galerii. My eksponowanie i aranżowanie lubimy bardzo i galerie ścienne są u nas niemal w każdym pomieszczeniu. Czasem mobilne i niekiedy przemijające, innym znów razem aż nazbyt ekspansywne… :) Ale czym jest niepokojący exodus zabawek z pokoju dziecięcego czy niekontrolowany rozrost wystawy prac naszej pociechy (anektujący na przykład sypialnię rodziców czy toaletę) wobec radości malującej się na szelmowskiej twarzy małego twórcy! Życzę dobrej zabawy :) Niech wyjdzie Coś!

dzikajablon518

dzikajablon519e

dzikajablon518c

dzikajablon519d

dzikajablon522

dzikajablon524b

dzikajablon520

dzikajablon522b

dzikajablon521

dzikajablon525b

dzikajablon521b   dzikajablon523

dzikajablon524

dzikajablon525

Miniaturka z wakacji

dzikajablon514

Nagle dopadła mnie melancholia! Przecież trzymałam się ulic pełnych światła, brzegów skąpanych w słońcu, jasnej polany, a i tak zostałam złapana. Patrzyłam w niebo, twarze ludzi i linie papilarne liści – nie w żadne zakamarki, nie pod nogi. Na nic. Przecież oddychałam głęboko, chciało mi się tańczyć, a tu taki cios! Od kilku dni czuję się porwana i uwięziona. Przetrzymywana, bez widoków na przyszłość. To już takie czarnowidztwo, taki listopad, bez szans na przesmyk światła i lśnienie w długim tunelu na końcu drogi. Taka cela z małym oknem o wymiarach pięści, pod ścianą w kucki, tępy wzrok, i nic się nie chce… Ale to będzie w listopadzie, grudniu, koniec świata, a na razie jestem wyprowadzana. Wolno mi jeszcze obejrzeć się za siebie, popatrzeć na lato, na ten ostatni błysk, ostatni raz…

No dobrze, może trochę przesadzam:) Sierpień był taki dla mnie dobry. Rozświetlony, przejrzysty, intensywny w smaku. Pełen córki… Po prostu szkoda mi żegnać się z latem. Jutro już przedszkole, praca, komunikacja miejska i tak dalej. Wspominamy więc lato jeszcze przez moment, zamykając je w małych obrazkach. Tuż przed wyjazdem Milo zebrała rośliny z ogrodu i ułożyła je w miniaturowe kompozycje. Przykryte szybką, oprawione w drewniane ramki i powieszone w naturalnym otoczeniu przypominały wakacje, niczym ołtarzyk ku czci lata, ku pamięci pięknych chwil…

dzikajablon515

dzikajablon515b

dzikajablon515c

dzikajablon515d

dzikajablon515e

dzikajablon515f

dzikajablon516

dzikajablon516b

dzikajablon516d